Każdy człowiek ma swoje talenty. Dobrze, gdy je zna i wykorzystuje!
Czasem jednak musi zrobić coś, do czego talentu nie ma... Wtedy trudno się zebrać i zacząć...
Skrupulatność i dokładność to nie są moje mocne strony...
Dlatego właśnie przygotowanie tego ostatniego odcinka trwało tak długo...
W końcu jednak się zmobilizowałam i podsumowałam tę długą podróż.
Informacje podaję zakładając, że początek i koniec podróży był w Łodzi, bo tam się wszystkie spotkałyśmy.
Nasza podróż była planowana na 6 tygodni, a dokładniej na 43 dni.
Ze względu na awarię samochodu i problemy z jego naprawą wydłużyła się o
8 dni, czyli trwała 51 dni (plus 2 dni na mój dojazd do Łodzi i powrót z
niej do Stalowej Woli)
W tym czasie przejechałyśmy 10 647 km (+ 600 km do Łodzi i z powrotem).
Kilka ilustracji naszego turystycznego codziennego życia.
Jak po babsku, to po babsku! Kwiaty na stole były zawsze! Do każdego posiłku I obrusik (chociaż strasznie poplamiony )
Posiłki jedzone w plenerze zawsze smakują nadzwyczajnie!
Uwielbiałyśmy też krótkie przerwy na kawę lub „Słodką chwilę”
Nasze posiłki
Śniadaniowo-kolacyjne...
… i obiadowe.
Były też imprezki
Dwa razy pozwoliłyśmy sobie na zupę rybną w restauracji.
Ta, w barze w Reine, kosztowała 110 NOK – była niezła...
Ale ta w restauracji hotelowej na przedmieściu Svolvær, za 180 NOK to była poezja smaku!!!
Spałyśmy głównie poza kempingami.
Oto kilka przykładów:
Czasem niektóre z nas nocowały w namiocie
Było też 6 noclegów na kempingach
Tak sobie poradziłyśmy z suszeniem, gdy po praniu zawiodła pogoda
Zdarzył się też „wypadek”, po którym miałyśmy pełne ręce roboty
Po najechaniu na muldę na drodze przyczepa tak się „huśtnęła”, że sporo rzeczy wypadło z szafek.
Na szczęście strata 2 kubków, trzech kieliszków i miseczki słonecznika nie zrujnowała nas
Tylko sprzątania było trochę
Starałam się też czuwać nad technicznym stanem zestawu, żeby przewidzieć
i zapobiec jakimkolwiek komplikacjom – z jakim skutkiem? Wszyscy już
wiecie, ha ha
I jeszcze filmik z deszczowego poranka w przyczepie
https://picasaweb.google.com/115132628360511080277/Norwegia2015ZycieCodzienne#6245973654484006370
Koszty:
Na wyjazd składałyśmy się:
2 x 2 500 zł (dwie z nas, które jechały na I turnus)
3 x 5 000 zł (trzy pozostałe)
Razem miałyśmy więc 20 000 zł. Z tej sumy pozostałoby nam ok. 1500 zł,
ale dziewczyny solidarnie pozostawiły mi te pieniądze na poczet nowych
opon i na dofinansowanie naprawy sprzęgła.
Jeszcze w Polsce wydałyśmy ok. 5 tysięcy ze wspólnej kasy. Były to wydatki na:
Jedzenie - prawie 4 000
(konserwy, pasztety, garmażerka w słoikach, makarony, kasze, ryż,
sałatki, jajka, miód, sery, suszone owoce, pestki słonecznika i dyni,
liofilizaty, kisiele+budynie, przyprawy, chleb chrupki i mnóstwo innych
rzeczy. W tym także alkohol – wykorzystałyśmy skrupulatnie przysługujące
nam limity. Miałyśmy też doskonały świeży chleb ze sprawdzonej piekarni
w Łodzi, pieczony wg specjalnej receptury, który w doskonałym stanie
wystarczył nam na pierwszych 16 dni, potem jadłyśmy chrupki chleb lub
kupowałyśmy norweski (wyczaiłyśmy taki za ok 10 – 15 NOK). Jedzenia
miałyśmy za dużo!
Pozostałe wydatki ok. 1 000 zł (2
butle gazowe 5 l. + gaz, lekarstwa, naczynia jednorazowe, płyny do
samochodu, kanister, płyny do WC, kosmetyki i środki higieny, zapasowe
żarówki do samochodu i przyczepy, kartusze, mapy i inne tym podobne)
Wydatki w drodze:
Paliwo – ok. 5 000 zł (łącznie we wszystkich krajach, od Łodzi do Łodzi)
Promy – ok. 4000 zł (prom z Danii do Norwegii, wszystkie w Norwegii i powrotny ze Szwecji do Świnoujścia)
Kempingi (6 nocy) 800 zł + 75 zł za pozostawienie przyczepy na kempingu w Moskenes na 5 dni, gdy pojechałyśmy na Nordkapp)
Pozostałe wydatki to wstępy do zwiedzanych obiektów, prysznice,
parkingi, wjazd na Nordkapp, 2 razy zupa rybna w restauracji (330+560
NOK), zakup chleba i owoców) i inne.
Czeka nas jeszcze jeden wydatek – opłata za drogi norweskie, ale rachunek wciąż jeszcze do mnie nie przyszedł.
Ta kwota, którą dysponowałyśmy, była zupełnie wystarczająca.
A gdybyśmy nie wydały tyle na jedzenie to i pieniędzy by sporo zostało i zestaw byłby lżejszy!
Poza tym jedna z najdroższych przepraw promowych, z Moskenes do Bodo -
1100 zł, nie była planowana, a plan został zmieniony, aby oszczędzić
sprzęgło. Gdyby nie to, wolałybyśmy wrócić drogą lądową, podziwiając po
raz kolejny urodę Lofotów. I taniej i piękniej!
Wydaje mi się, że jak na 6-cio tygodniowy pobyt w najdroższym (czy też jednym z najdroższych) krajów te wydatki nie są duże.
A do Norwegii chciałabym kiedyś wrócić i skoncentrować się wtedy na
wycieczkach górskich w określonych rejonach - Lofoty przede wszystkim,
poza tym góry i Parki Narodowe od Trondheim w dół.
Czuję trochę niedosytu związanego z pobytem w północnej części Norwegii,
który ograniczył się właściwie tylko do przejechania główną drogą, ale
powrót w te rejony zapisuję sobie dość daleko na mojej liście podróży
Jeśli są jeszcze kwestie, których nie poruszyłam w swoich relacjach, a
kogoś interesują, proszę o pytania - pod postem albo w mailu. Odpowiem,
jeśli tylko potrafię
Reszta zdjęć: https://picasaweb.google.com/115132628360511080277/Norwegia2015ZycieCodzienne
Dziękuję za uwagę
Wydatek niezły ale warto było. Wspomnienia na całe życie. Są na świecie cuda o których się nawet fizjologom nie śniło 😀😀😀 Mnie się marzy wyprawa na Kilimandżaro ale najpierw kondycje trzeba poprawić.
OdpowiedzUsuńZamiast gromadzić rzeczy i wydawać na nie pieniądze lepiej podróżować i gromadzić wspomnienia!
UsuńŻyczę Kilimandżaro pod stopami!