sobota, 7 listopada 2020

2-3.10.2020 Tatry, Kasprowy Wierch + niewielki dodatek.

 


Miałam długą przerwę od gór. Jakieś pojedyncze wycieczki głównie w Beskid Niski się zdarzały, niedużo tego jednak było w ostatnich latach.
Ale przerwa od Tatr to już 4 lata! Kiedy to minęło??!

Zatęskniłam za Tatrami bardzo, ale całe wakacje minęły mi na różnych innych aktywnościach i w Tatry nie dotarłam.

Aż trafiła mi się wreszcie okazja! 

Moja ulubiona stalowowolska towarzyszka górskich wyjazdów zaprosiła mnie do siebie, do nowo wybudowanego domu w Groniu koło Białki Tatrzańskiej. To pomysł Agnieszki i jej męża na przyszłe emeryckie życie, bo jedna część domu jest do wynajęcia i nie wykluczam, że zorganizuję tam jakieś górskie spotkanie, bo miejsce jest urocze!

Ponieważ marzyło mi się jakieś dłuuugie przejście "połoninami" z rozległymi widokami, a poza tym byłam bardzo mało wytrenowana i bałam się długiego podejścia postanowiłam wjechać kolejką na Kasprowy (Agnieszka zaakceptowała, aczkolwiek niechętnie), a potem miałyśmy przejść Goryczkowymi Czubami na Kopę Kondracką. Cudny plan!

Rano mąż Agnieszki podwiózł nas do Kuźnic, podeszłyśmy pod kolejkę, a tu zonk! Dziś nie pojedzie, za duży wiatr. No i cały plan diabli wzięli!
Cóż robić? Trzeba dygać w górę! (Agnieszka się ucieszyła ;) )
Trasy do wyboru są trzy, my zdecydowałyśmy się na zielony szlak przez Myślenickie Turnie - to takie zabezpieczenie przed tym,  żeby nam się nie zachciało zakończyć wycieczki na Hali Gąsienicowej  :twisted:

Spodziewałam się, że to będzie krew, pot i łzy!
Zaskoczyło mnie, że tak nie było. Szło mi się zadziwiająco lekko, nawet kłopotów z wyrównaniem oddechu nie miałam takich, jak zazwyczaj.

Jakoś tak w połowie leśnego odcinka przywitała nas pełna wdzięku mieszkanka okolicy. Uwielbiam takie spotkania!


Dopóki byłyśmy w lesie nie odczuwałyśmy zanadto silnego wiatru. Za to potem się zaczęło! Halny szalał, kotłował chmury a nawet przewracał ludzi.
Bolało nas, że hen, w dolinach, nieprzerwanie świeciło słońce, a my  na pociechę dostawałyśmy anemiczne jasne plamy snujące się po zboczach, Ale cieszyło i to! I pokazywało, jak monochromatyczny jest świat w cieniu, a jak pięknie gra kolorami w słońcu.





Zobaczcie jakie pozy ci ludzie mają. Oni ledwie trzymają pion. Niektórzy już nie trzymają i lądują "na czterech łapach" albo na czterech "literach" ;)  :lol:


Tym bardziej dziwi nas, że po trasie przez Goryczkowe Czuby, niezbyt przecież bezpiecznej w takim wietrze, wędruje całkiem sporo ludzi. My wstępnie też planowałyśmy, ale od razu po wyjściu z lasu plan został porzucony! Wiele tam jest miejsc, z których może człowieka zdmuchnąć, jak tę panią na Wołowcu tego właśnie dnia.



A teraz trochę lansu ;)




 

Jak widać na ostatnim zdjęciu, na szczyt się doczołgałyśmy ;)
No to teraz seria widoków z okolic szczytu.











Na Kościelcu tłumek.

 


Na Świnicy jakaś para akurat pozuje do zdjęcia.

 


Widać zamglone Pieniny.



 

A dla nas już czas ruszać w powrotną drogę.









Kiedy jesteśmy na skrzyżowaniu szlaków stwierdzamy, że grzechem byłoby być tak blisko i nie sprawdzić, jak się ma Czarny Staw Gąsienicowy ;)
Stwierdziłyśmy, że ma się doskonale! Dzięki halnemu nabrał takiej mocy, że prawie morze udawał!  :zoboc:   :D




Ludziki cały czas walą na Kościelec, a my wreszcie zdążamy na zupkę do Murowańca!








No i niestety, czas wracać w doliny! Słońce już się chowa za horyzont, a drogi przed nami kawałek.











I tak minął nam ten piękny, choć prawie pozbawiony słońca dzień! Wspaniały dzień!

Plany na niedzielę też trzeba było zmodyfikować. Agnieszka, która jest przewodnikiem beskidzkim od dawna ma w planie fajną wycieczkę (przez przełęcz na Łapszanką na słowacką stronę, i gdzieś po Magurze Spiskiej), ale akurat Słowacja zamknęła granicę i się nie dało. 

Poszłyśmy więc "za chałupę" ;), czyli na pobliską Kotelnicę po widoki na Tatry. Miłośnicy nart chyba dobrze to miejsce znają, ale ja o nim dopiero dzięki Agnieszce usłyszałam.


 

Zaczynamy od dojenia krów z panem Józkiem, sąsiadem ;) :D

No i podziwiamy piękną, opromienioną słońcem okolicę. A widoki są cudne! 

Widać stąd Gorce z Turbaczem na czele, widać Magurki, Gorc i Lubań sterczące wieżami widokowymi na szczytach, zamgloną Babią Górę w oddali, Pieniny wręcz świecące w słońcu  i Tatry z kotłującymi się chmurami. Jest na czym oko zawiesić!
















I wróciłyśmy do tego pięknego, pachnącego drewnem domku, spoglądającego na wieś nieco z góry ;)




I niestety, czas było wracać do siebie :)

Komu jeszcze mało zdjęć  ;) zapraszam tu:
Zdjęcia z Tatr
Zdjęcia z Kotelnicy


11 komentarzy:

  1. Ale Ci zazdroszcze! tak bardzo lubilam chodzic po Tatrach, co roku, czasem kilka razy do roku tam jezdzilam, teraz te tlumy mnie skutecznie odstraszaja a pewnie, a raczej na pewno, kondycje juz nie te, ale i tak bylabym szczesliwa chocby by pojsc na Polane Rusinowa. Oczywiscie bylo mi za malo zdjec wiec przejrzalam wszystkie. Pieknie! podziwiam Twoja kondycje, bez wczesniejszych przygotowan od razu weszlas na Kasprowy przez Myslenickie Turnie, i zeszlas przez Hale Gasienicowa...nie mialas zakwasow na drugi dzien? Gratuluje...i pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zakwasy raczej mi nie dokuczały, za to stopy miałam dość zmasakrowane. Nienawykłe ostatnio do chodzenia po stromiznach. Myślę, że jeśli byś chciała, dałabyś radę wejść. Powoli, bez pośpiechu i się wejdzie. Oczywiście nie prosto z fotela, bo wtedy można sobie krzywdę zrobić takim nagłym wysiłkiem. Ja jednak od czasu do czasu w jakichś górach jestem.
      Pozdrawiam serdecznie i dziękuję za miłe słowa :)

      Usuń
  2. Oj, Jolu, i moje "kondyszyn słabuje":-) ciągle zajęcia przy domu i obejściu, ale to nie to samo co wędrówka; bałabym się wyruszyć na tatrzański szlak, że zabraknie mi sił; drugi dzień zdecydowanie dla mnie, bardzo miło wspominam pobyt w Białce na nartach, gdzie pojechaliśmy spotkać się z naszym angielskim synem; serdeczności ślę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przecież Ty Mario, wciąż się gdzieś włóczysz, przemierzasz szlaki - może to nie wielkie wyzwania, ale na pewno "robią" kondycję :)
      Dziękuję za odwiedziny. Ja miałam długą przerwę od internetu :)
      Buziaki dla Ciebie :)

      Usuń
  3. Szkoda,ze nie udało nam sie spotkać w Twojej wędrówce namorskiej:) Pozdrawiam seredecznie:)Piekn trasa jak zawsze:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ano szkoda... Ale, co się odwlecze to nie uciecze :) Dzięki :) Pozdrowienia ślę :)

      Usuń
  4. Super wpis i piękne zdjęcia! My chcemy lecieć do Krakowa w przyszłym roku i wynająć samochód w wypożyczalni. Potem w planach wypad w tatry i wędrówki po górach! Myślę, że będzie super. Mam tylko nadzieję, ze już nic nie pokrzyżuje nam planów.

    OdpowiedzUsuń
  5. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń
  6. Kasprowy bardzo miło wspominam. Raz szłam od Murowańca, a drugim razem od Hali Kondratowej. Obie trasy były piekne, malownicze. U Ciebie Jolu jeszcze bardziej magiczne.

    OdpowiedzUsuń