poniedziałek, 31 stycznia 2022

Liswarta i Warta własnym kajakiem 28-29.08.2021

 


Uwielbiam spływy kajakowe! Pisałam to już, ale musiałam powtórzyć, żebyście poznali siłę mojego uwielbienia, ha ha. Bo czyż wiele jest takich kobiet, które po przejściu na emeryturę za odprawę kupują  sobie własny kajak?! Tak właśnie zrobiłam. I nie mogłam się doczekać, aż go wypróbuję. Udało się to w ostatni weekend wakacji.

Znajomi podrzucili pomysł Liswarty, a potem Warty. Pasowało mi, nie byłam na żadnej z nich. Rozpoczęliśmy w ośrodku wypoczynkowym Krecik w Zawadach.

Stawiłam się na miejsce z ekwipunkiem na plecach. Moje dzieci powiedziały, że wyglądam z nim jak postać z kreskówki, takie dziwne są proporcje pomiędzy plecakiem a mną.


Plecak wygląda rzeczywiście dość monstrualnie, ale nie jest tak ciężki, jak się może wydawać, bo dużo jest w nim wolnej przestrzeni Waży 18 kg. W góry z nim bym nie poszła, ale dojście od samochodu do brzegu rzeki nie stanowi żadnego problemu.

Jeszcze trochę czynności przygotowawczych - okazały się bardzo łatwe i szybkie - i kajak nabrał właściwego kształtu, można było wodować.




Wszystko gotowe - startujemy!

Płynęliśmy cały dzień, oczywiście były przerwy, był piknik, wpłynęliśmy do Warty, co jakiś czas towarzyszyły nam czaple, pogoda była piękna - sielanka :) 

Było kilka  momentów, przede wszystkim bystrza,  gdzie trzeba było zachować większą czujność, ale generalnie płynęło się spokojnie.


















Na nocleg zatrzymaliśmy się na zakolu rzeki, gdzie wcześniej postawiliśmy jeden z samochodów z całym ekwipunkiem do spania. Przygotowaliśmy biwak, wieczór był piękny, a zachód słońca zachwycający!













Rano spokojne śniadanie, kawa i płyniemy! Po drodze jedna króciutka łatwa przenoska. I atrakcja w postaci krótkiego efektownego deszczu - spadały nieliczne wielkie krople i tworzyły mini fontanny i bąbelki. Nie udało mi się tego dobrze uchwycić, ale było bardzo malownicze :)




















Na koniec wszyscy chcieli "się przejechać" moim nowym nabytkiem ;) 




Spływ zakończyliśmy w Działoszynie.

A jak się sprawdził kajak? Doskonale! Płynęło mi się bardzo łatwo, bez trudu dotrzymywałam kroku młodzieży, siedziało się wygodnie, bardzo łatwo manewrowało. Widzę jednak potencjalne problemy. To były spokojnie płynące rzeki, ilość przeszkód była niewielka i były łatwe do pokonania. W trudniejszym terenie boję się o jego stabilność wydawał mi się niepewny w tym aspekcie. 

No i nie mam pojęcia jak ja się w niego spakuję z całym ekwipunkiem, gdy będę musiała zabrać zapasy na kilka dni?... hmmm Nie będę się jednak martwić na zapas, póki co, czekam na wiosnę, na cieplejsze dni. Wtedy spróbuję na trudniejszej rzece i zobaczymy, czy uda mi się uniknąć wywrotek? Czy pomieszczę dobytek? Dam znać!

Niniejszym oznajmiam, że nie mam zaległości w relacjach kajakowych!!! Huuurrra!

Pozostała natomiast do opisania włóczęga rowerowa po Green Velo i wieeeele podróży! Maroko, Uzbekistan, Kazachstan, Laos, Kambodża, Malezja z Borneo o Bułgarii i Grecji nie wspominając...

I w co mam teraz ręce włożyć? Jakieś preferencje? :) 

Wszystkie zdjęcia z Liswarty i Warty

Komentujcie, lajkujcie, obserwujcie - będzie motywacja! :)

13 komentarzy:

  1. Ciekaw jestem właśnie jak ten kajak się będzie sprawował, będę śledził jego poczynania ;) Choć nawet na taki bagaż, nie mam miejsca w domu...
    Co do reszty zaległości...hmmm, coś z górami poproszę ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba będzie na życzenie. Choć akurat w górskich relacjach nie mam szczególnych zaległości to w lutym czekają mnie dwa wyjazdy w Bieszczady - będzie nowy materiał :) Pierwszy już w najbliższy weekend.

      Usuń
    2. Nie, to teraz coś z zagranicznych, dla odkopania się.
      Może Uzbekistan i Kazastan :)

      Usuń
  2. Fajnego masz tego ITWITA - ja mam Triborda tej samej firmy i jestem mega zadowolony, ale ja mam na dwie osoby, jak płynę sam, to mogę zapakować opór sprzętu. Nawet bywa że pływam nim do... pracy? Już przestało to wzbudzać sensację ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale czad! Kajakiem do pracy! Ależ to brzmi ;) :D
      Co to za praca, do której można dopłynąć kajakiem?! Rewelka!
      Obym ja tak ze swojego była zadowolona, jak go już naprawdę wypróbuję :)

      Usuń
    2. Pracuję w widełkach Białej i Dunajca - więc mam dwie drogi którymi dopływam - oczywiście wcześniej trzeba nad rzekę dojechać, ale od czego jest dorosły syn? ;)

      Moim pływam nawet zimą - jest cieplejszy niż "skorupy" Choć występuje ogromny problem ze składaniem zmarzniętego PCV, więc ładuję to na pakę Transprtera i wiozę do garażu żeby się zagrzało.

      Usuń
  3. Gratuluję pasji. podziwiam Panią:) Ja też mam kajak, staram się co rok robić jakąś szaloną wyprawę. Marzenie to Bajkał ale klopot z wizami więc chyba po raz trzeci Ukraina. Pozdrawiam Tomasz
    https://www.facebook.com/tomasz.warowny.1/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bajkał to by dopiero była przygoda! Co prawda wolę spływać rzekami, bo one niosą i pomagają, niż wyciskać na jeziorze, no ale Bajkał to jest coś! A dlaczego z wizą kłopot? Przez agencję dostaliśmy bez trudu jadąc na Kamczatkę.
      Zajrzałam na Pana profil i zobaczyłam, że spływaliście do Kijowa. Ciekawie to wygląda! To wschodnia Ukraina - bezpiecznie tam? Pozdrawiam serdecznie i dziękuję za pozostawienie śladu swoich odwiedzin :)

      Usuń
    2. Na Syberii, nad Bajkałem już byłem, cudnie tam jest. Dwa dni samotnej wedrówki tajgą wzdółż brzegu śni mi się do dziś. Granice z Rosją dla Polaków zamknięte ze względu na wirusa i przez niemądrą politykę.
      W zeszłym roku wraz z przyjaciółką pływaliśmy po Desnie, rzece na wschodzie Ukrainy. Bardzo tam bezpiecznie, mili ludzie, czysto i jeszcze tak w miarę dziko nad rzeką. W czerwcu następna wyprawa ale gdzie to bedzie decyzja w ostatniej chwili bo świat teraz dziwny. Kilka pomysłów mam :)

      Usuń
  4. Powodzenia zatem w realizacji pomysłów!
    Syberię znam oczami syna, który dojechał tam autostopem (potem Mongolia i Chiny).
    Może i ja kiedyś zawitam :)
    Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja wracałem z Irkucka do Mokwy autostopem dwa lata temu :)

      Usuń
  5. Nawet na emeryturze kobietą pracującą jesteś Jolu, żadnej pracy przygotowawczej do wyprawy się nie boisz💪 Zdjęcia zachodu cudowne👍 Pzdr! 🖐

    OdpowiedzUsuń
  6. Czadowo Jolu naprawdę, inspirujesz. Jestem pod wrażeniem. Cudowne fotki. Trudno oczy oderwać.
    Masz ciekawe życie Kochana

    Pozdrowionka z Krakowa.

    OdpowiedzUsuń