Zrobiłam to!
Udało się zamienić kolejne marzenie we wspomnienie.
Na początku czerwca trafiłam na informację, że Katalog Marzeń szuka chętnych do programu Chcę to przeżyć Silver. To coroczna akcja, organizowana przez tę firmę, w której chętnym oferuje się spełnienie marzeń w zamian za opisanie swoich przeżyć w mediach społecznościowych. Tym razem po raz pierwszy w wersji Silver, czyli skierowanej do "starszej młodzieży" - osób po 55 roku życia.
Pomyślałam - co mi szkodzi spróbować i wysłać zgłoszenie?! Spośród chętnych miało być wybranych 100 osób więc jakieś szanse może będę miała.
Miałam! Hurra!
Spośród zaproponowanej puli marzeń do realizacji wybrałam nurkowanie.
Pozostałe zdjęcia z nurkowania
To było fantastyczne!!! Poczułam się jak ryba w wodzie, co widać na filmiku, prawda?
Nie twierdzę jednak, że było całkiem łatwo, bo oddychanie ustami, w szczególności wydychanie nimi powietrza, przysparzało mi trochę kłopotów. Walka z nawykami nie jest łatwa, szczególnie, że ma się na to nie więcej niż pół godziny. Ale dałam radę i czerpałam z nowego doświadczenia mnóstwo przyjemności. Odgłosy pod wodą, widok tego błękitu dookoła zachwycały mnie! Może kiedyś spróbuję w naturalnym akwenie? Byłoby super!
Podzieliłam się swoim entuzjazmem w mediach społecznościowych i po zakończeniu tego etapu dowiedziałam się, że jestem wybrańcem! Przechodzę do kolejnej rundy, w której zostało nas już tylko 40-tka! Suuuper!
Znów miałam kilka opcji do wyboru, szczególnie różne samochodowe jazdy, trochę kulinarnych możliwości, ale zdecydowałam się na lot widokowy nad Warszawą. Na piękne widoki od zawsze jestem bardzo wrażliwa, a świat z lotu ptaka chyba zawsze wygląda wspaniale. Tak było i tym razem, choć dla urody zdjęć powietrze było za mało przejrzyste. Najważniejsze, że oczy widziały!
Po tym etapie miało zostać 10 finalistów. Wiem, że wiele ludzi myśli inaczej, ale naprawdę nie mogłam w to uwierzyć, że jestem w tym gronie!!! Jenyyy! Teraz mam do wyboru nawet skok ze spadochronem!
Gdy byłam dzieckiem w Stalowej Woli była wieża spadochronowa - pobudzała wyobraźnię. Niestety, zlikwidowano ją, gdy byłam jeszcze w podstawówce. Pamiętam, że będąc na studiach pomyślałam, że chciałabym skoczyć ze spadochronem. Miałam wtedy często sen, że spadam - chciałam porównać wizje senne z rzeczywistością. Kiedyś skoczę, mówiłam! No i wiecie, jak to jest... czas leci, to nie była jakaś pilna potrzeba, gdzieś tam w głowie się pałętało, że trzeba by już skoczyć... , no kiedyś muszę skoczyć... i tak mijały lata i nie było jakiejś sposobności, jakiegoś impulsu, który by sprawił, że to właśnie teraz, że to ten moment...
I ten moment właśnie się pojawił! Nie mogłam w takiej chwili stchórzyć, powiedzieć, aaa, ja to tylko tak gadałam. Myślę, że sama z siebie może i nigdy bym tego nie zrobiła (może jednak tak? hmmm...), no ale skoro to stało się tak realne, nie mogę nagle wybrać SPA!
Ale faktem jest, że jak pojawiły się konkrety to i obawy, rozterki... One zawsze się pojawiają, cokolwiek mamy zamiar zrobić poza zwykłą rutyną! I bardzo dobrze, w końcu chronią nas przed niebezpieczeństwem. Tyle tylko, że ja sobie to już w życiu przerobiłam i potrafię do siebie przemówić.
Przede wszystkim sprawdziłam statystyki wypadków, poczytałam o tym. Okazało się, że one są naprawdę rzadkie i dotyczą przede wszystkim tych, którzy się uczą samodzielnych skoków. Nie mam zamiaru! Dlaczego więc miałoby właśnie mnie to spotkać, skoro rocznie w Polsce wykonywanych jest, jak sądzę, setki tysięcy skoków?
Tak więc klamka zapadła! Skaczę!
No i zaczęły się schody pogodowe. Poza wakacjami skoki wykonywane są tylko w weekendy (przynajmniej pod Warszawą), a wrzesień na te dni fundował paskudną pogodę! Pierwszy skok odwołano mi już dzień wcześniej i od razu na cały weekend. W drugim terminie już wsiadaliśmy do auta, gdy przyszedł sms, że jednak nic z tego. 30 września, piątek syn wziął urlop, żeby ze mną pojechać, ale po 2 km znów ten sam sms i powrót do domu. Został mi tylko jeden, ostatni termin - sobota 1.10., a ja już naprawdę przestałam wierzyć, że się uda i włączył mi się tryb - ok, widocznie tak miało być, widocznie co innego mi pisane.
Gdy rano wyjeżdżaliśmy, telefon cały czas miałam w ręce. Każdy sygnał nas elektryzował, szczególnie, że jechaliśmy czasem w deszczu, czasem we mgle. A on milczał. Gdy dojeżdżaliśmy do lotniska było piękne, słoneczne kilkugodzinne okno pogodowe.
Dojechaliśmy na lotnisko Chrcynne w samo południe. Mój skok był zaplanowany na godzinę 13.30. Wypełniłam dokumenty, załatwiłam formalności i dostałam numer, po którego wyczytaniu z głośników miałam się stawić w hangarze SkyDive Warszawa. To był numer 13! Oczywiście - szczęśliwa 13-tka! :D
Czas oczekiwania mijał nam miło na placu zabaw i na obserwacji skoczków wręcz masowo spadających z nieba! Naprawdę zaskoczyła nas liczba i tempo wykonywanych skoków. I niesłychana precyzja ich wykonywania przez tych, których obserwowaliśmy, szczególnie lądowanie było perfekcyjne! Po prostu spadali, spadali i na koniec delikatnie stawali na ziemi, a za nimi ścieliły się spadochrony. . A widzieliśmy ich ze 100? 120?
Momentem, którego najbardziej się obawiałam, którego straszna wizja nękała mnie początkowo po podjęciu decyzji o skoku to był moment opuszczenia samolotu. Bałam się nawet o tym myśleć i wyganiałam te wyobrażenia, które mi się pchały do głowy. Ale potem, kiedy skok się wciąż oddalał i oddalał, przestałam o tym myśleć, bo po co się stresować skoro skoku może jednak nie być?
Na lotnisku te obawy wróciły i spowodowały lekki ucisk w żołądku, nie było jednak mowy o jakichś zmianach decyzji! A gdy wreszcie, chwilę przed 15-tą, nadeszła moja kolej i zaczął się ruch musiałam się skupić na czym innym. Poznałam mojego tandem-pilota, wesołego Czarka i Mariusza - fotografa, otrzymałam kombinezon i gogle chroniące moje okulary, przeszłam króciutkie szkolenie, nagraliśmy wstępny materiał do filmu i już siedziałam na przyczepce wiozącej kolejną grupę skoczków do samolotu. Byłam akurat jedyną kobitką wśród samych panów.
Koziołkujemy!
Te nosy jak kartofle nadymane wdzierającym się powietrzem, hehe
Pach i spadochron otwiera się, papa Mariusz
Nogi w górę!
Dziękuję Ci czarujący Czarku za tę świetną zabawę, profesjonalizm i poczucie humoru!
Zdecydowanie polecam tego tandem-pilota!
Fryzura od podniebnego fryzjera ;)
Godzinę rozczesywałam! Jak nigdy w życiu jeszcze!
Zdjęcia są fajne, ale najfajniejsze są filmy! To fragment z wyskoku , ale polecam całość! Jest pod tym linkiem
Podsumowując swoje wrażenia powiem tak...
super :)
OdpowiedzUsuńDzięki :)
UsuńSuper, gratuluję determinacji w spełnianiu marzeń. Świetnie to wszystko opisujesz.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Adam. B
Dziękuję Adam :)
UsuńSwietna relacja i swietna przygoda! :)
OdpowiedzUsuńCo do przygody - potwierdzam!
UsuńCo do relacji - dziękuję, bardzo mi miło :)
Piękne wspomnienia! <3
OdpowiedzUsuńW rzeczy samej! :)
UsuńAle super przygody!!!!
OdpowiedzUsuń🪂🪂🪂❤️🥰
UsuńInspirujesz mnie...
OdpowiedzUsuńCieszy mnie to ogromnie 😍🥰 Pozdrawiam serdecznie 😘
UsuńAle kongo tej many
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ze słonecznego cezu 😁
OdpowiedzUsuńTesz bym chętnie polatał.
Darek G ;)
Cześć Darek!
UsuńTo leć, chłopie, leć!
Co Cię trzyma?
Elo
OdpowiedzUsuńŚwietne, aktywne życie. Zazdroszczę - ale aktywność wskazana w każdym wieku. Bardzo pomaga.
OdpowiedzUsuńFajne opisany skok. Gratuluję przeżyć. Podziwiam.
OdpowiedzUsuńDzięki. Cieszę się, że przeczytał.ś z przyjemnością 😘 Dziękuję 😘
UsuńTeż bym chciała ale ciągle sie boję. Podziwiam. Dziękuję, że moge to zobaczyć.
OdpowiedzUsuń