Skąd się wzięła Kamczatka? ;) W
kontekście naszych planów podróżniczych, oczywiście :)
Głęboką zimą (grudzień? styczeń?)
Kuba mieszkający w Krakowie przyjechał w odwiedziny do rodziny,
czyli do swojego domu w Stalowej Woli :)
W sobotę poszliśmy do Agatki (córka)
i wywiązała się rozmowa o planach wakacyjnych. Jeszcze nie
wiedziałam, które ze swych marzeń będę realizować?... Może
Portugalia lub Bułgaria przyczepą kempingową, idąc za „norweskim
ciosem”? Może rowerowo Bornholm? A może pieszo Droga Św.
Jakuba?... hmmm...
Kuba coś mgliście wspominał o
dawnych radzieckich republikach, a może jednak całkiem innych
kierunkach...
Tylko Agatka z rodziną miała
konkretny plan na szwajcarskie Alpy.
Wieczór, już w domu, poświęciliśmy, tak jak
lubimy, na spokojną rozmowę o życiu, okraszoną czerwonym
winem.
Gdy zauważyliśmy, że zbliża się
północ postanowiliśmy iść spać, ale przedtem sprawdziliśmy, co
tam w internetach słychać ;)
Dalsza rozmowa:
- Kuba, jakaś promocja lotów na Kamczatkę mi się wyświetla... fajny kierunek... ale kto by tam chciał polecieć ze mną na Kamczatkę?...
- Podeślij mi ją, ok?
Po 15 minutach...
- To co, lecimy na Kamczatkę? - pyta Kuba
- Naprawdę zabrałbyś mnie ze sobą?!?
- Naprawdę :)
- No to lecę jak na skrzydłach! :D
...i po sprawdzeniu przez następne pół
godziny, że Kamczatka to taka „druga Islandia” pełna wulkanów,
gejzerów i bardzo dzikiej przyrody... i że nie trzeba niczego
szczególnego oprócz rosyjskiej wizy, 2 bilety na trasie
Moskwa-Pietropawłowsk Kamczacki i z powrotem w cenie 1060 zł każdy
zostały zakupione! :D Można było kupić lot z Warszawy za
dodatkowe 500 zł, ale Kuba stwierdził, że to żadna okazja więc
zrezygnowaliśmy.
Przez następne dni trudno było
ochłonąć z wrażenia... Co chwilę powtarzaliśmy … Kamczatka!
Coś takiego!...
Właściwie nadal nie ochłonęliśmy ;)
Około kwietnia znalazłam lot na
trasie Budapeszt-Moskwa za 200 zł w obie strony, ale gdy
powiedziałam to Kubie, z ewidentną nutą żalu w głosie stwierdził
– cena super, ale czy to znaczy, że nie będzie żadnego autostopu
w tej podróży?...
Oczywiście, że będzie, skoro ci na
tym zależy – odpowiedziałam! Dla mnie to wręcz dodatkowa
przygoda będzie! :D I już żadnych połączeń nie szukaliśmy. W
końcu nie od dziś moją idolką jest Teresa Bancewicz, która
zaczynała przygodę z autostopem mniej więcej w moim wieku i po 20
latach nadal jest mu wierna! :) A przecież ona od pierwszego razu wszędzie jeździ
sama – ja i tak mam łatwiejszy start :)
(zdjęcie z internetu)
A teraz, mili państwo, okazało się,
że nie wiadomo kiedy minęło pół roku i mój plecak prawie
spakowany czeka aż go zarzucę na plecy, jak tylko kierownik wyprawy
da sygnał .”do startu... gotowi... HOP! :)
To ma nastąpić już jutro rano :D
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz