niedziela, 3 lipca 2016

Kamczatka?! Co za pomysł?!







Skąd się wzięła Kamczatka? ;) W kontekście naszych planów podróżniczych, oczywiście :)

Było tak...


Głęboką zimą (grudzień? styczeń?) Kuba mieszkający w Krakowie przyjechał w odwiedziny do rodziny, czyli do swojego domu w Stalowej Woli :)

W sobotę poszliśmy do Agatki (córka) i wywiązała się rozmowa o planach wakacyjnych. Jeszcze nie wiedziałam, które ze swych marzeń będę realizować?... Może Portugalia lub Bułgaria przyczepą kempingową, idąc za „norweskim ciosem”? Może rowerowo Bornholm? A może pieszo Droga Św. Jakuba?... hmmm...

Kuba coś mgliście wspominał o dawnych radzieckich republikach, a może jednak całkiem innych kierunkach...

Tylko Agatka z rodziną miała konkretny plan na szwajcarskie Alpy.



Wieczór, już w domu, poświęciliśmy, tak jak lubimy, na spokojną rozmowę o życiu, okraszoną czerwonym winem.



Gdy zauważyliśmy, że zbliża się północ postanowiliśmy iść spać, ale przedtem sprawdziliśmy, co tam w internetach słychać ;)



Dalsza rozmowa:

  • Kuba, jakaś promocja lotów na Kamczatkę mi się wyświetla... fajny kierunek... ale kto by tam chciał polecieć ze mną na Kamczatkę?...
  • Podeślij mi ją, ok?



Po 15 minutach...

  • To co, lecimy na Kamczatkę? - pyta Kuba
  • Naprawdę zabrałbyś mnie ze sobą?!?
  • Naprawdę :)
  • No to lecę jak na skrzydłach! :D



...i po sprawdzeniu przez następne pół godziny, że Kamczatka to taka „druga Islandia” pełna wulkanów, gejzerów i bardzo dzikiej przyrody... i że nie trzeba niczego szczególnego oprócz rosyjskiej wizy, 2 bilety na trasie Moskwa-Pietropawłowsk Kamczacki i z powrotem w cenie 1060 zł każdy zostały zakupione! :D Można było kupić lot z Warszawy za dodatkowe 500 zł, ale Kuba stwierdził, że to żadna okazja więc zrezygnowaliśmy.



Przez następne dni trudno było ochłonąć z wrażenia... Co chwilę powtarzaliśmy … Kamczatka! Coś takiego!...
Właściwie nadal  nie ochłonęliśmy ;)



Około kwietnia znalazłam lot na trasie Budapeszt-Moskwa za 200 zł w obie strony, ale gdy powiedziałam to Kubie, z ewidentną nutą żalu w głosie stwierdził – cena super, ale czy to znaczy, że nie będzie żadnego autostopu w tej podróży?...

Oczywiście, że będzie, skoro ci na tym zależy – odpowiedziałam! Dla mnie to wręcz dodatkowa przygoda będzie! :D I już żadnych połączeń nie szukaliśmy. W końcu nie od dziś moją idolką jest Teresa Bancewicz, która zaczynała przygodę z autostopem mniej więcej w moim wieku i po 20 latach nadal jest mu wierna! :) A przecież ona od pierwszego razu wszędzie jeździ sama – ja i tak mam łatwiejszy start :)

 (zdjęcie z internetu)



A teraz, mili państwo, okazało się, że nie wiadomo kiedy minęło pół roku i mój plecak prawie spakowany czeka aż go zarzucę na plecy, jak tylko kierownik wyprawy da sygnał .”do startu... gotowi... HOP! :)

To ma nastąpić już jutro rano :D


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz