Po nocnych ekscesach z poprzedniego odcinka śpimy długo, jemy śniadanie niemalże w porze obiadu i ruszamy w dalszą drogę – dzisiejszym celem jest najpiękniejsza plaża w Europie (ileż tych najpiękniejszych plaż ma ta Europa!?). Tak przynajmniej czytałam kiedyś w National Geografic. Jej urodę potwierdził adamek w swojej relacji.
Czyż możemy ominąć takie miejsce? To Uttakleiv w samym środku Lofotów.
Zatrzymujemy się od czasu do czasu, robimy zdjęcia, ale pokażę je w następnym odcinku, który będzie poświęcony ogólnie Lofotom.
Wieczorem dojeżdżamy do celu w tradycyjnej ponurej aurze.
Plaża, co prawda jeszcze nie w Uttakleiv, ale sąsiednia, jest rzeczywiście piękna, jednak bez słońca jakoś jej tak blasku brak...
Dojeżdżamy do parkingu w Haukland, a tam miejsca brak Nie ma mowy o wjechaniu z przyczepą. Postanawiamy zostać na sąsiednim placu, niemal tuż pod tabliczką „No camping”.
Liczymy na to, że w najgorszym przypadku zostaniemy poproszone o opuszczenie tego miejsca, a nikt nie wlepi nam mandatu za takie przewinienie.
W nocy słyszymy wicher połączony z dudnieniem deszczu o dach. Cieszymy się, że wieje wzdłuż przyczepy, bo gdyby wiał w bok, mógłby ją przewrócić! O poranku wiatr znacznie cichnie, dudnienie – nie!
Zaczynamy tracić ducha... Ogłaszamy strajk okupacyjny i okupujemy łóżko!
Gdy w końcu koło południa jemy śniadanie dudnienie ustaje i mamy wrażenie, że się przejaśnia...
Ciach prach! Nowy duch w nas wstępuje, szybkie ruchy, pakowanko i startujemy! Planowana wcześniej wycieczka do Uttakleiv wiedzie drogą wzdłuż wybrzeża dookoła góry Veggen. Droga jest już wykorzystywana wyłącznie turystycznie ponieważ do celów komunikacyjnych wybito tunel przez góry (mapka całej tej okolicy i naszej trasy jest w galerii).
Teraz, w słońcu, plaża rzeczywiście zachwyca swoją urodą i, jak widać, zachęca śmiałków do kąpieli!
A my idziemy zachwycając się miejscem. Po drodze znów się chmurzy, słońce znika, na szczęście jednak na krótko.
Wspaniała miejscówka do spania!
Dochodzimy do drugiej strony cypla, każda z nas zajmuje swoją „komórkę do wynajęcia” i syci swój wzrok i duszę...
A gdy wraca do nas słoneczko dajemy wyraz swojej radości!
W końcu czas na posiłek, podczas którego nakręcamy krótki filmik.
https://picasaweb.google.com/115132628360511080277/Norwegia2015Uttakleiv#6225921617201237074
Golasy, o których mowa w filmie
Wracamy górami.
Tu rozstajemy się z Bożeną, która wraca do przyczepy, a ja i Daniela atakujemy pobliski szczyt o nazwie Mannen (Mężczyzna, jak nam powiedziano) o wysokości 400 m npm.
Początkowo idzie się wspaniale, odsłaniają się widoki zapierające dech w piersiach!
Niestety, w tym miejscu mój lęk wysokości tak mocno daje mi się we znaki, że nie mogę iść dalej
Dani także postanawia zrezygnować. Robimy sobie sesję.
Bardzo mi jednak żal, że Daniela nie che iść beze mnie, podejmuję więc jeszcze jedną próbę. Niestety, nie mogłam się wyprostować – dawałam radę tylko na czterech łapach
Udało mi się podejść trochę do góry, jednak dalej zdecydowanie nie mogłam się ruszyć I nic mi nie pomagało to, że obok nas przeszło w tym czasie w górę i w dół co najmniej ze 40 osób, które nic a nic się nie bały...
Na szczęście Daniela poszła na szczyt, a ja w tym czasie wyłam z zachwytu rozglądając się wokół i dokumentowałam to, co widziałam.
Daniela na szczycie
I ja czołgająca się po szlaku
Czyż patrząc na te wszystkie stromizny i urwiska, można mi się dziwić?!
Ja jednak miałam tu instynkt samozachowawczy!
A było już wtedy ok. 22.00-22.30.
W drodze powrotnej
O północy jeszcze idziemy na plażę.
I pora spać.
Rano wstaje nowy dzień jak marzenie!
Chwila nam była potrzebna na decyzję... Co, oni mogli, a my nie??! Idziemy się kąpać!
Bożenka jednak odmówiła współudziału
Oczywiście bez sfilmowania tego wydarzenia się nie obeszło!
https://picasaweb.google.com/115132628360511080277/Norwegia2015Uttakleiv#6225900184808711474
Bawiłyśmy się doskonale!!! Po pierwszych trudniejszych chwilach zrobiło nam się całkiem ciepło, wracałyśmy do wody kilka razy i w sumie zabawy, wygłupy i sesje zdjęciowe trwały ze 20 minut.
Wbrew temu, co Bożena mówi na filmie, temperatura była znacznie wyższa, ok. 15 stopni (ok. 9.00-10.00 rano). Myślę, że woda miała podobnie.
Jakie wrażenia? W-s-p-a-n-i-a-ł-e!!! Wspomagane oczywiście naszymi emocjami i ogromną radością.
Pamiętam swoje nieliczne kąpiele w Bałtyku (nigdy nie trafiłam na upały) – doznania temperaturowe były podobne.
Po tych porannych ekscesach wyruszyłyśmy w dalszą drogę na sam koniuszek Lofotów. O nich będzie następna część opowieści.
W galerii jest jeszcze trochę innych obrazków z tego cudnego miejsca: https://picasaweb.google.com/115132628360511080277/Norwegia2015Uttakleiv
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz