środa, 17 czerwca 2015

Teneryfa, dzień 5 - góry Teno, miasteczko Garachico.



 

 

Obawy dotyczące nocy spędzonej w samochodzie okazały się całkowicie bezpodstawne - obie spałyśmy jak dzieci, mocnym, zdrowym snem :)
Żadnego porannego połamania! :jupi:
Mało tego - spodobało nam się, że nie trzeba tej infrastruktury noclegowej rozkładać i składać.
Toteż tak samo postanowiłyśmy spędzić pozostałe dwie noce naszego turnusu :)


O poranku, a nawet przed (Jola bezlitośnie nastawiała budzik na 7.00) poszłyśmy zrobić zdjęcia Gigantom. Marzyły mi się promienie wschodzącego słońca załamujące się na surowej skale... Przez poprzednie 2 miesiące wielokrotnie obserwowałam ten widok przez doskonałe kamery, rozmieszczone na całej wyspie.
Nic z tych rzeczy... :( Nie zasłużyłam chyba... :(
Poranek wstał chmurny i niefotogeniczny :(



Przez króciutką chwilkę słońce przebiło się przez wąską szczelinkę w chmurach i oświetliło pięknym odcieniem La Gomerę, ale nawet nie zdążyłam zrobić dobrego zdjęcia :/



Ponieważ wyjeżdżając nie miałyśmy określonego planu na konkretne dni, a jedynie listę miejsc, które chciałybyśmy zobaczyć, podczas śniadania przeanalizowałyśmy sytuację i postanowiłyśmy udać się dziś na północny-zachód wyspy, zobaczyć góry Teno i pojechać na północne wybrzeże.

W miejscowości Santiago del Teide przyciągnął naszą uwagę punkt, w którym - jak się okazało - można kupić bilety na rejs z dna wąwozu Masca (będącego na naszej liście na wysokim miejscu) do cywilizacji, czyli miasteczka Los Gigantes. Przy okazji dowiedziałyśmy się bardzo szczegółowo, jak całą "operację" przejścia wąwozu można zorganizować. Skąd i o której odjeżdżają motorówki, autobusy, ile kosztują itp.
Naprawdę przemysł turystyczny jest tu doskonale zorganizowany!
Postanowiłyśmy ten program wcielić w życie następnego dnia. :)

Podczas dotychczasowego poruszania się po wyspie nieraz przemknęła mi po głowie myśl, że te nasze słynne bieszczadzkie serpentyny nijak się mają do tutejszej właściwie jednej, wielkiej, niekończącej się serpentyny (z wyjątkiem autostrad na wybrzeżu, oczywiście).
Ale tego dnia miałam się przekonać, że to wszystko co dotychczas widziałam i tak nie ma startu do drogi Santiago del Teide - Buenavista del Norte!
Zakrętów o tak niewielkim promieniu, odcinków z tak ostrym spadkiem/podjazdem, a to wszystko na tak wąskiej drodze nigdy nie widziałam! Nawet nie wyobrażałam sobie, że takie mogą być :D
I sądzę, że Wy - czytając - wyobrażacie sobie wszystko bardziej łagodnie, niż to jest w rzeczywistości!
A do tego tą drogą jeździły autobusy! Aby mogły skręcić musiały zajmować oba pasy i na takich zakrętach zawiadamiały o swoim zbliżaniu się klaksonem. Na drodze jest wiele mijanek, do których często trzeba się wycofać, gdy jedzie duży pojazd. O tym, że niełatwo się tu minąć bez szwanku świadczy fakt, że ubezpieczenie wypożyczanego pojazdu nie obejmuje na Teneryfie lusterek bocznych!
Chyba, żeby jeszcze wzmocnić wrażenia co rusz są na tej drodze punkty widokowe. A że wciąż brakuje na nich miejsca, niejednokrotnie samochody, a nawet autobusy stają wprost na jezdni, blokując przejazd!
Bardzo żałuję, że nie poprosiłam Joli, aby nagrała jakieś filmiki - siedząc za kierownicą nie pomyślałam o tym :(











Opisałam samą drogę, ale najważniejsze jest to, co było dokoła!
Cud, miód, malina! Oczywiście na żywo, bo z moimi brakami warsztatowymi w tych pochmurnych warunkach nie umiałam wydobyć tej urody w pełni...

Najpierw filmik: https://picasaweb.google.com/115132628360511080277/Teneryfa1002201502?authkey=Gv1sRgCKWpufa--9bfpgE#6122153774878278002















Dojechałyśmy na n-ty punkt widokowy i postanowiłyśmy przejść się po okolicznych szczytach, z których każdy ma w nazwie Baracan, a najwyższa jest ta ostatnia kulminacja - 1002 m n.p.m.



Trochę widoczków ze szlaku.





















Na szczycie jest pięknie, szczególnie, że przyświeciło akurat słoneczko!
Filmik ze szczytowania:
https://picasaweb.google.com/115132628360511080277/Teneryfa1002201502?authkey=Gv1sRgCKWpufa--9bfpgE#6122151139654151058

Ja wchodzę bezszlakowo na jeszcze jedną kulminację, bo bardzo jestem ciekawa, co też za wieżyczka z niego wystaje? :hmmm:
Jak się okazało - nic ciekawego. Takie betony spotykałam także na innych szczytach.



Potem zjeżdżamy na północne wybrzeże, jemy obiad przy dźwiękach bębnów z pobliskiej szkoły - to zapewne próba przed korowodem, bo właśnie rozpoczął się tu karnawał. Jola nagrała tych bębniarzy :)

https://picasaweb.google.com/115132628360511080277/Teneryfa1002201502?authkey=Gv1sRgCKWpufa--9bfpgE#6122152544079559298

Posilone jedziemy dalej - tym razem celem jest miasteczko.
Garachico założone w 1496 roku przez 2 wieki było najważniejszym miastem, a przede wszystkim portem Teneryfy. Potem osuwisko ziemi, które zniszczyło część miasta i portu, oraz pozbawiło życia 100 mieszkańców, a ostatecznie wybuch wulkanu Trevejo, po którym port przestał istnieć przyczyniły się do upadku znaczenia tego miasta.

Teraz jest małym ślicznym miasteczkiem turystycznym.









Obrzeża Garachico:















W okolicy (i na całej wyspie) jest mnóstwo plantacji bananowców!







Naiwnie myślałyśmy, że w takich warunkach banany dojrzewają naturalnie - dopóki w Garachico nie przeciął nam drogi samochód przywożący banany do dojrzewalni :/



I jeszcze kilka obrazków z nocnego Garachico :)










Pozostałe zdjęcia z tego dnia: https://picasaweb.google.com/115132628360511080277/Teneryfa1002201502

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz