środa, 17 czerwca 2015

Teneryfa, dzień 6 - Wąwóz Masca





Budzik jak co dzień wyrywa nas o 7.00 z błogiego snu... :roll:
Ale dość wylegiwania! Dziś w planie wąwóz Masca! Wszystkie przewodniki i blogi podpowiadają, że tam trzeba być!
Musimy dojechać na 10.15 na autobus z Santiago del Teide do wsi Masca, a droga wąska, kręta, jedzie się powoli.
W pierwszych promieniach słońca zatrzymujemy się na śniadanie.





Jedziemy dalej, znów stając na każdym punkcie widokowym, podziwiamy świat w pięknym świetle pogodnego poranka...
Chcę to oczywiście utrwalić na zdjęciach, ale... cóż się dzieje??!! Nie mogę włączyć aparatu!!! Jeszcze jedna próba... i jeszcze... i dziesiąta... Nic! Aparat jest martwy!!!
Załamka!

Kręcę więc filmik:

https://picasaweb.google.com/115132628360511080277/Teneryfa11022015#6124601242745561746

Jedziemy dalej...
W pewnym momencie wpadam na myśl, że może nie aparat, ale bateria?
Okazuje się, że w środku jest ta dokupiona na zmianę. Wkładam oryginalną i... hurra! Aparat odżył! :jupi:
Zdjęć jednak nie zrobię, bo bateria jest wyczerpana i widzę jedynie napis informujący o tym.

Znów więc filmik w pięknym miejscu:

https://picasaweb.google.com/115132628360511080277/Teneryfa11022015#6124601925254695794

Dojeżdżamy na miejsce, kupujemy bilety na łódkę powrotną z dna wąwozu Masca i prosimy miłego pana o podłączenie mojej ładowarki do prądu. Pełne naładowanie trwa 3,5 godziny, tyle nie będziemy czekać.
Autobus w międzyczasie odjeżdża, a my czas oczekiwania umilamy sobie sączeniem espresso z widokiem na drzewko pomarańczowe :)





Po 2 godzinach mam 65% mocy. Stwierdzam, że to wystarczy i idziemy łapać stopa, bo autobus jest dopiero za ponad godzinę.

Po 10-15 minutach zatrzymuje się auto - okazuje się, że Polacy! :D

Wkrótce więc jesteśmy na początku szlaku:





Jeszcze spacerujemy po wiosce, w której szczególnie zachwyca nas to drzewo:







I ruszamy. Szkoda tylko, że żadne zdjęcia nie są w stanie oddać rzeczywistej urody, a przede wszystkim potęgi tych skał wąwozu!
One mają często nawet po 400-500 metrów!













Sporo tu rośnie bambusa - czasem idzie się takimi zagajnikami.



W końcu tutaj robimy sobie przerwę na jedzonko:



I filmik na tę okoliczność:

https://picasaweb.google.com/115132628360511080277/Teneryfa11022015#6124607467662868850
(co mnie napadło z tymi zdrobnieniami??! Tak tego nie lubię! Majonezik!!! Straszne! :lol: To chyba dlatego, że smakowało mi niesamowicie :lol:)

Idziemy dalej







W środku wąwozu spotykam kota! :shock:
Nikt się do niego nie przyznaje, a czy w jedną, czy w drugą stronę dzieli nas od cywilizacji kilka godzin! Jak się tam znalazł?!















I po ok. 5 godzinach jesteśmy na wybrzeżu! :D

Filmik z plaży:
https://picasaweb.google.com/115132628360511080277/Teneryfa11022015#6124613032920650898

Przejście wąwozu dla górołazów jest łatwe, ale to długa trasa, cały czas w dół, więc niewprawny turysta może napotkać problemy! Po kilku godzinach nogi stają się miękkie i nie do końca się nad nimi panuje (jak mówiła Jola)!
W wielu miejscach trzeba sobie pomagać rękami, kolanami albo zsuwać się na tyłku, bo trzeba pokonać duże uskoki.
Wąwóz jest piękny szczególnie (dla mnie) z tego powodu, że otaczające skały są potężne! Wręcz monumentalne! Tego na zdjęciach/filmach nie widać... I mają niezwykłe kolory!







Powrót łódką to też super przygoda!







Widok na La Gomerę:



Stanowczo za krótki to był rejs! :)
Po 15 minutach już idziemy ulicami Los Gigantes w kierunku przystanku:
18.00 i 20 stopni!





Autobus za ok. godzinę, więc wstępujemy do znajdującej się po sąsiedzku chińskiej restauracji na piwo.



Przy okazji nie mogłam się oprzeć pewnej pokusie... Od kilku miesięcy chodzę z Agatką na kurs chińskiego więc... zagaduję właścicielkę (na zdjęciu) w jej języku, chcąc sprawdzić, czy mnie zrozumie. Zrozumiała!!! :jupi:
Jednak w odpowiedzi nie używała, niestety, słownictwa pierwszych lekcji mojego podręcznika i ja nie zrozumiałam nic! :oops: :8p: :lol:
Dalsza konwersacja odbyła się więc po angielsku.
Ale przy wyjściu bezbłędnie zrozumiałam jej 谢谢 oraz 再见 i odpowiedziałam (ze zrozumieniem!) tym samym :D (możecie sobie przetłumaczyć z tłumaczu google )

I jeszcze jedna historyjka, która nam się przydarzyła :lol:
Gdy tak sobie sączyłyśmy cudowną zimną Doradę teneryfską, nagle uświadomiłyśmy sobie, że my właściwie nie mamy pojęcia, gdzie mamy jechać? Gdzie jest nasz samochód? Jak nazywa się ta miejscowość?! Dokąd mamy kupić bilet?!
Na mapie wiemy, gdzie to jest, ale na nazwę miejscowości kompletnie nie zwróciłyśmy uwagi!
Dobrze, że zostało nam jeszcze 10 minut do odjazdu, więc szybko poszłyśmy wzdłuż ulicy w poszukiwaniu jakiejś mapy i zlokalizowałyśmy swój cel jako Santiago del Teide! :)
Ale cośmy się z siebie uśmiały, to nasze!

A na koniec nad La Gomerą zapłonęło niebo



Pozostałe zdjęcia z tego ostatniego, pełnego dnia: Zdjęcia 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz