środa, 3 czerwca 2015

Teneryfa, dzień 3, wulkan Pico del Teide 3718 m n.p.m.





Zaraz po kupnie biletu, a więc ponad pół roku przed lotem, powiedziałam do Joli, która po górach chodzi znacznie, znacznie mniej niż ja, że możemy na del Teide wjechać kolejką, ale bardzo chciałabym, żebyśmy zeszły na piechotę. Joli reakcja mnie zaskoczyła i ucieszyła: No coś ty! Wchodzimy też na piechotę i śpimy w schronisku! :oczynoela: Super!!! :jupi: 








Wykupiłyśmy więc noclegi, które są zarazem pozwoleniem wejścia na szczyt (jest limitowane).

Podekscytowane czekającym nas wyzwaniem wstajemy wcześnie i od razu niemal wyjeżdżamy. Jak co dzień na tej wysokości, jesteśmy w chmurze. Jestem pewna, że wkrótce nabierzemy wysokości i przebijemy się ponad nią.

Tak się dzieje w istocie.





Zatrzymujemy się na każdym punkcie widokowym i w końcu jest!!! Widzimy go w całej krasie, choć słońce jeszcze nie wzeszło! :D





Kolejny punkt widokowy i del Teide już w pierwszych promieniach słońca



Przejeżdżamy obok budynków stacji astronomicznej świetnie wkomponowanych w ten księżycowy krajobraz





W końcu zatrzymujemy się przy informacji turystycznej, gdzie zwiedzamy niewielkie muzeum i dowiadujemy się, że prognozy na najbliższe 2 dni są bardzo złe, będzie mocno wiać i śnieżyć, kolejka nie pracuje i szlak na szczyt wulkanu jest zamknięty, bo oblodzony!!! :cry:
Po rozmowie z pracownikiem parku, w której mówimy, że mamy raczki, stuptuty, puchowe kurtki itp. pan patrzy na nas zupełnie inaczej i mówi, że z takim oprzyrządowaniem mamy szanse na szczytowanie, nikt nas ścigał nie będzie :)
My wciąż nie wierzymy w te prognozy - wszak widzieliśmy od rana Teide w pełnej krasie.

Rozsiadamy się w słoneczku na śniadanie, następnie leniwa kawka, a potem znów spoglądamy na Teide i... szczęki nam opadły! :(

Minęła najwyżej godzina, a tu takie zmiany :(





Mimo wszystko jesteśmy pełne optymizmu. Wszak podczas rezerwowania schroniska wybrałam opcję "powiadom mnie smsem, jeśli schronisko będzie zamknięte w powodu warunków pogodowych" i żadnego smsa nie dostałam!

Jedziemy więc dalej, nie spieszymy się specjalnie, bo wiemy, że schronisko otwierane jest dopiero o 17.00, a droga do niego z parkingu zwanego (jak pobliska góra) Montana Blanka) to ok. 3 godz. więc nawet z założeniem, że dla nas 5 godzin mamy bardzo duży zapas.

Zatrzymujemy się więc tradycyjnie na każdym punkcie widokowym







A gdy dojeżdżamy do parkingu okazuje się, że nie ma ani jednego wolnego miejsca :(



Niektórzy stawiali swoje samochody na poboczu tej wąskiej drogi, ale my - na noc - bałyśmy się tak zrobić..
Pojechałyśmy więc 1,5 km na najbliższy punkt widokowy, zostawiły auto w bezpiecznym miejscu i stopem, z polską rodzinką, która nas zagadnęła, wróciły na początek szlaku.

Filmik z tego miejsca (bardzo proszę przełączyć sobie na tryb HD i wybaczyć, że memłam cukierka podczas mówienia! Nie zdawałam sobie sprawy z tego, gdy nagrywałam... Poza tym kaldera nie jest stara, tylko powstała po starym kraterze! :oops: )
: https://picasaweb.google.com/115132628360511080277/Teneryfa8022015#6118665086931915890

Wraz z naszymi pierwszymi krokami natychmiast pojawia się całkowite załamanie pogody! Zaczyna sypać śnieg. Ale cóż to takie delikatne płateczki dla nas





Filmik (proszę ustawić HD): https://picasaweb.google.com/115132628360511080277/Teneryfa8022015#6118664192504644626

Niestety, opady miały tendencję wzrostową, potęgowaną dodatkowo przez wzrost wysokości :/. Wkrótce idziemy w scenerii doskonale znanej nam z polskich gór! :zly:













Tu pojawił się cień nadziei - tak na 3 minuty :D



Oczywiście po drodze zatrzymujemy się na posiłki i odpoczynki.
Odpoczynki są coraz częstsze i coraz dłuższe.



Filmik (HD ) https://picasaweb.google.com/115132628360511080277/Teneryfa8022015#6118663099120152690

Moja Mama mawiała: "duch wielki, ale ciało mdłe" - tak też właśnie było z Jolą... Zapewne brak treningu, a może i dolegliwości związane z wysokością sprawiły, że słabła coraz bardziej. W końcu musiała odpoczywać co kilka kroków i coraz trudniej było jej złapać oddech.
W końcu zostawiłam ją na szlaku i szybko doszłam do schroniska.





W przedsionku zostawiłam swój plecak i zeszłam po Jolę. Plecaki miałyśmy dość ciężkie, bo w schronisku nie można nic kupić poza małymi napojami i słodyczami z automatów. Miałyśmy więc zapas jedzenia i wody, kartusz z palnikiem i drobiazgi związane z noclegiem.

Jola bez plecaka odzyskała siły na tyle, by powolutku, krok po kroczku dotrzeć na miejsce! :jupi:
Była akurat 17.00!

I tu wydarzyło się coś, co bardzo nas zaskoczyło! Pomimo tego, że na szlaku spotkaliśmy sporo osób w schronisku byłyśmy same! :oczynoela:
Mało tego - wyszedł do nas pan z obsługi bardzo wyraźnie dając nam do zrozumienia, że w taką pogodę nie przychodzi się do schroniska - sugerował wręcz, że jest ono zamknięte!
Pytamy - jakże to?! Przecież zapłaciłyśmy tu za nocleg (21 euro!/os.), a smsa o zamknięciu nie dostałyśmy! Pan coś tam poburczał pod nosem i w końcu "zameldował" nas oznajmiając, że sypialnia zostanie otwarta o 19.00. Jakby mu to coś zmieniało, że przetrzyma nas 2 godziny w kuchni! 8)
Być może dla innych ta pogoda była czymś strasznym - nam przeszkadzał jedynie brak widoków. Nie było wiatru, temp. ok 0 to przecież nic wielkiego. Szlak jest bardzo prosty, nie ma mowy o jakichś zagrożeniach typu przepaść, lawina a nawet stromizna...

Posiedziałyśmy więc w kuchni, zjadłyśmy porządny posiłek, wypiły kawę i czas minął nie wiadomo kiedy.



O 19.00!!! arcy-niemiły pan otworzył nam sypialnię, gdzie ledwie zdążyłyśmy się nieco "rozgościć", gdy do schroniska dotarła wprost z wczasowego wybrzeża para z Niemiec w czerwonych, szmacianych, na wskroś przemoczonych adidaskach, a wkrótce po nich dwie młode Rosjanki.



Było nam więc raźniej stawić czoła wrednemu (dla wszystkich) gospodarzowi, posiedzieliśmy trochę i porozmawialiśmy, po czym wskoczyliśmy do łóżek :spioch:



Stało się dla mnie jasne, że atak szczytowy następnego dnia jest mało prawdopodobny :(
Jeszcze próbowałam kombinować w myślach, że może jednak kolejka będzie czynna i Jola nią zjedzie? A może poczeka na mnie w schronisku, a ja "szybko pobiegnę" :lol: (byłam naprawdę w doskonałej formie!) na szczyt - jednak schronisko jest całkowicie zamknięte od 8.00-11.00 (o 11.00 otwierają przedsionek), a jakiekolwiek pertraktacje w "typkiem schroniskowym", żeby pozwolił przeczekać w środku, nie wchodzą w rachubę. A może Jola odzyska siły? Tak bardzo chciałam poczuć tę siarkę!!!

Z tymi myślami oddałam się objęciom Morfeusza :)

Zdjęcia z tego dnia, włącznie z wnętrzem schroniska: https://picasaweb.google.com/115132628360511080277/Teneryfa8022015
Są tam też filmiki, które kręciłam kamerką GoPro. Robiłam to pierwszy więc proszę o wybaczenie niedostatków.
Filmiki zdemaskowały także moją skłonność do nadużywania cytatów z "Rejsu", a w szczególności słów o "okolicznościach przyrody" :/ :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz