Rano przy śniadaniu decydujemy, że dziś czas na
wydmy Maspalomas. Widziałam je w necie i bardzo mi się spodobały.
Miałam nadzieję na posmak pustyni – zdjęcia wyglądały jak robione na
Saharze
Pakujemy się do auta i autostradą szybciutko docieramy do jednego z
największych centrów turystycznych na wyspie. Tam zostawiamy samochód i
ruszamy w stronę plaży.
Zdejmujemy buty idziemy nią ze 2 kilometry.
W końcu dochodzimy do „pustyni” Jest tak ogromna, jak się spodziewałam!
Chodzimy po piachu zygzakami, bawimy się w piasku, zbiegamy z wydm, a aparaty są w ciągłym użyciu
Aż w końcu przychodzi czas na espresso Pellini, które w takich okolicznościach smakuje wybornie!
Dochodzimy do końca plaży i postanawiam posiedzieć tu chwilę i
odpocząć, bo „iście” po głębokim piachu jest dość wyczerpujące, a ja nie
czuję się najlepiej, osłabiona chorobą. Zostaje ze mną Karina, reszta
idzie jeszcze ok. pół kilometra do latarni morskiej.
A potem rozpoczynamy powrót okrężną drogą, obrzeżem wydm, które w tym
miejscu porośnięte są niezwykłą roślinnością, np. „wielkimi jeżami” i
przecudnie barwnymi krzaczkami.
W połączeniu z przebijającym się czasem słońcem i chmurami o wszystkich
odcieniach - od bieli do granatu – daje to przepiękny efekt
W oddali widać było bardzo „apetyczne” góry – już nie mogliśmy się doczekać, żeby zobaczyć je z bliska.
Jeszcze zbioróweczka i rozpoczynamy powrót przez samo serce wydm.
Nabiliśmy sporo kilometrów po tych piaszczystych wzgórzach, a nie zawsze
było to łatwe. Piach czasem osypywał się i nogi grzęzły głęboko, jak to
bywa w zaspach śnieżnych.
Widać, że wydmy są w ciągłym ruchu...
W końcu znów dochodzimy do plaży, a pogoda robi się piękna.
Pojawia się nawet tęcza.
Po powrocie do miasta wybieramy się jeszcze do sklepu i po drodze zauważamy samochód na polskich numerach!!! Komuś opłacało się tam popłynąć z samochodem!
Wieczorem Andrzej zaprasza nas na owoce morza w ramach urodzinowej
kolacji. Po wahaniu pomiędzy krewetkami a ośmiornicą decydujemy się na
te pierwsze, ale za to w dwóch wydaniach – część grillowanych, część w
mocno czosnkowej oliwie. Szczególnie te drugie przypadły wszystkim do
gustu
I tak smakowicie zakończył się ten dzień
A żeby się dowiedzieć, co za golizny Karina pokazuje Andrzejowi
zajrzyjcie tu: https://picasaweb.google.com/115132628360511080277/GranCanaria20022016PustynneKlimaty
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz