Został nam ostatni dzień na wyspie, a tyyyle miejsc do odwiedzenia! Nie wiadomo „w co ręce włożyć?”
Ostatecznie postanawiamy zaszczycić swoją obecnością ;) jedną z superatrakcji przewodnikowych – Wąwóz Guayadeque. Decydująca była informacja, że wysokie zbocza wąwozu pokryte są mnóstwem jaskiń, z których bardzo wiele służyło pierwotnym mieszkańcom wyspy za domy. Ogromny wpływ na gęste zaludnienie wąwozu miało to, że jego dnem płynęła kiedyś rzeka. To właśnie oznacza nazwa Guayadeque w języku Guanchów.
Wjeżdżamy do wąwozu i rzeczywiście widzimy ogromne „podziurawione”
ściany skalne. Niektóre „dziury” są zagospodarowane i ewidentnie
zamieszkałe – ciekawe, czy na co dzień, czy tylko rekreacyjnie, w wolnym
czasie?
Mniej więcej w połowie wąwozu jest niewielki kompleks budynków, z których jeden to restauracja.
My jednak jedziemy dalej, aż do końca wąwozu i końca drogi. Jest tam
niewielkie osiedle. Wiele z tych domków wygląda na prywatne, jest też
śliczny, klimatyczny sklepik głównie z lokalnym rękodziełem ceramicznym i
spożywczym (ale i chińskiego asortymentu można się tu dopatrzeć).
Sklepik ma zachowaną strukturę dawnego wnętrza, wyposażenie pokoi
wskazuje, gdzie była kuchnia, sypialnia...
Są tu też urządzone w wielkich jaskiniach liczne restauracje.
Okoliczne domki łączy wąski betonowy chodnik, którym okrążamy osiedle i z
którego podziwiamy okolicę. Dookoła można dostrzec wiele ciekawych
obiektów – niektóre widać doskonale, lśnią bielą zabudowań, inne są tak
wtopione w krajobraz, że z trudem pozwalają się wypatrzeć.
Jeszcze dwa widoczki z góry i zjeżdżamy na dół, na wcześniej upatrzone
miłe miejsce. Już najwyższy czas na małe co nieco. Tym razem – po raz
pierwszy! - nawet Andrzej dał się namówić na „Słodką chwilę” i łyk
espresso
Gdy tak robimy użytek z naszego ekwipunku zagadują nas biesiadnicy z
sąsiedniego stolika i wyrażają szczere uznanie dla naszego
przygotowania, stwierdzając, że muszą wziąć z nas przykład!
Okazuje się, że to para Włochów znad jeziora Como, która wkrótce kończy
swój miesięczny pobyt na wyspie. Są bardzo sympatyczni, dają się
zaprosić na włoskie espresso w naszym wykonaniu i pozują z nami do
zdjęcia
Podczas powrotu w kierunku wylotu wąwozu, zauważyliśmy niewielką
ścieżkę, która zdawała się prowadzić w kierunku ogromnej ściany z
licznymi jaskiniami. Postanowiliśmy tam wejść.
Niestety, dość szybko okazało się, że ścieżka prowadzi do niewidocznych z drogi dwóch posesji i kończy się przy tej drugiej.
Pierwsza z nich była szczególnie interesująca! Była autentyczną
zamieszkałą jaskinią. Wyszedł z niej nawet na chwilę starszy pan
zaniepokojony głośnym ujadaniem swoich 2 psów.
Druga, znacznie wyżej położona, ukryła się wśród gęstych eukaliptusów.
Bez ścieżki nie dało się pójść przez najeżoną kolcami roślinność zarządziliśmy więc odwrót.
I jak zwykle... Andrzej zszedł najwcześniej i podziwiał jaskinie z dołu...
Po chwili dołączyłyśmy do Andrzeja z Kariną, a następną chwilę
poczekałyśmy na dziewczyny zajmujące swoje tradycyjne miejsce w szyku
rozstawnym
Mieliśmy jeszcze sporo czasu więc do programu dopisaliśmy zwiedzanie
bardzo polecanego miasteczka Agüimes, znajdującego się u wylotu wąwozu,
a potem jeszcze wycieczkę do miasteczka o ślicznej nazwie Santa Lucia
położonego w rozległej dolinie w głębi interioru.
Agüimes
Było tu wiele pomników np. pomnik pani, która ponoć większość swojego życia handlowała w tym miejscu na miejskim skwerze...
...pomnik mężczyzn słuchających czytanej na głos książki (ponoć tak tu bywało)
...pomnik wiolonczelistki (tylko dlaczego nagiej??!)
… czy też pomnik osiołka, na którym odbyła się sesja zdjęciowa z udziałem pań
A potem, podziwiając po drodze widoki, pojechaliśmy do Santa Lucia,
weszliśmy na wzgórze z punktem widokowym na dolinę położoną u stóp
wielkiej pionowej ściany Pico de las Nieves, najwyższego szczytu Gran
Canarii, na którym byliśmy kilka dni wcześniej i wróciliśmy do Las
Palmas w promieniach zachodzącego słońca.
Jeszcze wiele zdjęć, które "nie zmieściły się" w relacji możecie zobaczyć tu: https://picasaweb.google.com/115132628360511080277/GranCanaria25022016Guayadeque
I na tym kończy się opowieść o atrakcjach i przygodach naszych zimowych -
letnich wakacji. Pojawi się jeszcze jeden odcinek o praktycznej,
organizacyjnej stronie wyjazdu.
Zapraszam zainteresowanych
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz