poniedziałek, 23 listopada 2015

Błękitny lodowiec Nigardsbreen

Po dopłynięciu do Kaupanger ok 21.00 pojechałyśmy jeszcze ok 30 km i w okolicy Hasflo zostałyśmy na nocleg.
W nocy przykry standard – ziąb i deszcz dudniący o dach...

Ale cóż – szkoda dnia... Dziś czeka nas prawdziwa podróżnicza uczta, po raz kolejny (ale już ostatni  ) zainspirowana relacją Wiolci – lodowiec Nigardsbreen!




Zdjęcia lodowców to nie rzadkość, widziałam je wielokrotnie. Raz nawet byłam przy lodowcu w szwajcarskich Alpach. Szaro-bura „kupa śniegu”
Ale taki lodowiec, jaki zobaczyłam na zdjęciach Wioli to było coś nieprawdopodobnego!!! On był błękitno-szafirowy! Piękny!

Podekscytowane jedziemy najpierw drogą 604, potem Fv 334, a w końcu wąską bezimienną aż na parking, z którego można pod lodowiec dostać się łódką przez jezioro lub pieszo przez nadbrzeżne skały.
My
oczywiście ambitnie wybieramy tę drugą opcję!
Z daleka widzimy już wielki jęzor!



Niestety – leje!
W tych warunkach łatwo pośliznąć się na mokrej skale... Niby lipiec, ale nie byłoby fajnie skąpać się w tym jeziorze polodowcowym, brrr :lol:

Na szczęście są ułatwienia.





W końcu na szczęście przestaje padać, jest jednak nadal szaro-buro, a mimo wszystko – pięknie!



Już coraz bliżej, hurra!



Teraz widać, jak jest potężny!



Świetnie wyglądają zorganizowane grupy wędrujące po lodowcu.



Z radości każda z nas wyczynia różne tańce i wygłupy





Oczywiście obowiązkowo „zbioróweczka”




Jego błękit, a nawet szafir jest absolutnie fascynujący! W szczelinach widać też krople, ilustrujące nieustanny, szybki proces jego topnienia.



Jeszcze 10 lat temu sięgał do jeziora, teraz utopiło się ze 100 metrów!



Filmik z lodowca, tradycyjnie urwany wyczerpaniem się baterii: https://picasaweb.google.com/115132628360511080277/Norwegia2015LodowiecNigardsbreen#6220071514654017634

W drodze powrotnej obserwujemy grupę wyruszającą kajakami na jezioro – fajnie mają! I bardzo malowniczo wyglądają!





My natomiast bardzo zgłodniałyśmy, wyszukałyśmy więc w bagażniku co się tam ostało, a były to buraczki :)
Smakowały wybornie na tle lodowca :D



Wróciłyśmy po przyczepę i pojechałyśmy dalej drogą 55 biegnącą przez najwyższe góry Norwegii - Jotunheimen. Droga ta, zwana drogą przez dach Norwegii, uchodzi za niezwykle malowniczą, jest wpisana z tego powodu na listę światowego dziedzictwa Unesco. Chciałybyśmy też wejść na najwyższy szczyt tych gór, a więc i całej Norwegii - Galdhøpiggen

Bardzo nas więc cieszą te przebłyski słońca, które obserwujemy po drodze. Dają nadzieję na poprawę pogody.







Jednak im wyżej tym ściślej otaczają nas chmury... :(
Dojeżdżamy w końcu do sporego parkingu na wys. ok. 1200-1300 m npm., na którym zatrzymujemy się na noc. Czeka nas tu wspaniała niespodzianka – węzeł sanitarny ma tu nie tylko ciepłą wodę, ale i centralne ogrzewanie.
Wziąwszy pod uwagę otaczającą nas temperaturę 7°C jest się z czego cieszyć! :D



Rano z pobliskiego wzgórza robimy serię zdjęć...







… I jedziemy dalej. Nie wiem, czy to norma w Norwegii w połowie lipca, ale my tego dnia mamy raczej ferie zimowe niż letnie wakacje!

Zobaczcie!

Tunele śnieżne, śnieg wszechobecny i...







...iiiiiiii... narciarze!!! Nawet ratraki w akcji!





Widzimy grupkę wybierająca się na trekking.
Zazdrościmy im, ale czasu mamy już niewiele, planów dużo więc postanawiamy zrezygnować z wejścia na najwyższy szczyt Norwegii przy tej pogodzie :(
Gdyby widoczność była dobra, nie odpuściłybyśmy! Ale wchodzenie tylko dla „zaliczenia” to nie po naszemu.



Z drogi 55 skręcamy w drogę 15, zwaną Drogą Orłów, w stronę ponoć najpiękniejszego fiordu Norwegii - Geiranger.
Po drodze mijamy trochę ładnych miejsc.





Ale pogoda nas załamuje... :(



Czy uda nam się zobaczyć urodę tego najsłynniejszego fiordu?
Niby tu się te chmury zaczynają strzępić, ale ileż to razy już nas łudziły nadzieją??!!...



Wszystkie zdjęcia: https://picasaweb.google.com/115132628360511080277/Norwegia2015LodowiecNigardsbreen


Cdn.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz