niedziela, 8 listopada 2015

Lindesnes i Stavanger


Jak pisałam w poprzednim odcinku, znajdujemy piękne miejsce na nocleg...



... zostawiamy przyczepę i jedziemy na wycieczkę.


Lindesnes - najbardziej wysunięty na południe punkt Norwegii.
Jak widać na Nordkapp jest stąd 2 i pół tysiąca kilometrów. Ale to najprostszą drogą.
My dojedziemy tam znaaaacznie dłuższą...









Najstarsza latarnia morska w Norwegii jest właśnie na Lindesnes.
Zaświeciła po raz pierwszy w 1656 roku.



Port w Kristiandand to co innego niż naturalne, bardzo norweskie wybrzeże w Lindesnes – jesteśmy zachwycone i podekscytowane!







Idziemy na pobliskie wzgórze i stamtąd podziwiamy okolicę. Jesteśmy zauroczone!





Wszędzie rośnie mnóstwo storczyków, które od tej pory będą nam towarzyszyć w całej Norwegii.



Tam też ma miejsce pewnego rodzaju inicjacja
Dziewczyny nigdy nie używały palnika i kartusza, które wzięłam ze sobą na tę wycieczkę, ponieważ uwielbiam w takich miejscach zrobić z nich użytek.
Pokochały ten „rytuał” od razu! Przez cały pobyt pilnowały potem, żebyśmy nigdy na wycieczkę nie zapomniały tego ekwipunku!
Od tej pory nasze wakacje wypełnione były „Słodkimi chwilami” tudzież kubeczkiem kawy.

fot. Danieli

Pierwsza słodka chwila – nazwana przez nas „kisiel z żurawiną i fantazją” na Lindesnes.



Po nacieszeniu się tym miejscem wracamy do przyczepy i po wieczornych toastach, na dobry początek wyprawy, idziemy spać.

Rano ruszamy w dalszą drogę w zachodnie rejony Norwegii.
Zamiast czerwonej drogi w głębi lądu wybieram żółtą, bliżej wybrzeża. Jest piękna!





Ale jest też bardzo kręta, bardzo wąska i nie zawsze z dobrą nawierzchnią. Ma wiele mijanek, bo często jest za wąska na 2 pojazdy. Bywają trudne momenty. Jest nawet chwila mojej niepewności, czy aby nie wjechałam w drogę, którą nie mogą jeździć pojazdy z przyczepami – dopóki nie zobaczyłam przed sobą całej kawalkady kamperów i zestawów z przyczepą (z którymi musiałam się mijać!).
Wtedy właśnie któraś z dziewcząt przypomniała sobie usłyszane kiedyś zdanie idealnie pasujące do opisu tej drogi (a potem, jak się okazało, połowy dróg w Norwegii) – Droga, na której można „umrzeć z zachwytu i zesrać się ze strachu” :D (wrażliwszych przepraszam za słownictwo )

W końcu droga łagodnieje. Mijamy piękne miejsce...



... w sam raz na obiad!



W pobliżu odkrywamy basenik kąpielowy.



Natychmiast biegniemy do przyczepy przebrać się w stroje kąpielowe...
... i zażywamy kąpieli!





A potem jedziemy dalej i dalej, aż w okolice Stavanger. Dojeżdżamy tam dopiero ok. 20.00. Jemy kolację i po chwili wahania, czy odwiedzać miasto tak późno, czy odłożyć do jutra decydujemy się na nocny spacer. Inaczej trudno byłoby nam ogarnąć organizacyjnie następne dni.
Zresztą miasta nie są naszymi priorytetami, stawiamy bardziej na walory krajobrazu naturalnego.

Po pięknym dniu przyszedł deszcz i – tak jak wszystkie miasta – było to zwiedzanie na mokro Do przyczepy wróciłyśmy po północy.









Pozostałe zdjęcia z tego okresu są tu - zapraszam do obejrzenia: https://picasaweb.google.com/115132628360511080277/Norwegia2015LindesnesStavanger#


Cdn

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz