środa, 11 listopada 2015

Trolltunga

 

W poprzednim odcinku zapomniałam wspomnieć o pięknych wodospadach, które mijałyśmy poprzedniego dnia więc tymczasem uzupełniam.

Podwójny wodospad Låtefossen.
Brak miejsca na bardzo ciasnym parkingu sprawił, że nie nacieszyłam się tym miejscem i mam niedosyt... Gdy zdesperowana stanęłam blokując jeden samochód, akurat jego pasażerowie natychmiast podeszli do niego, żeby odjechać! :zly: Złośliwość ludzka nie zna granic! :D :P






I już przechodzę do „dania głównego” tego odcinka :)

Mój plan na dojście do Trolltungi od początku przewidywał dwudniową wycieczkę z noclegiem w namiotach w rejonie jęzora. Marzył mi się zachód i wschód słońca wśród malowniczych skał.
Ale woli w narodzie nie było, dziewczęta czuły w sobie moc i twierdziły, że skoro trasa przewiduje 10 godzin, to gdybyśmy miały iść nawet 15 to damy radę w jeden dzień.
Ok! Trudno... No to idziemy na lekko :)

Wczesnym rankiem podjechałyśmy kilka kilometrów do Tyssedal, a dokładnie do stacji nieczynnej kolejki Mågeliban, gdzie znajduje się punkt wyjścia na szlak, zaparkowałyśmy auto i wystartowałyśmy w górę. Niektórzy idą schodkami wzdłuż szyn nieczynnej kolejki, ale to karkołomny pomysł – to przejście jest zabronione, baaardzo strome, wiele schodków jest już zmurszałych, rano oślizłych, brakuje barierek. Dla mnie masakra!

My grzecznie idziemy szlakiem przez las. Dzień zapowiada się piękny! Cóż za cudowna odmiana po ostatnich niepogodach!



Początkowy odcinek (i końcowy zarazem) jest najtrudniejszy – kilkaset (500 – 700?) metrów bardzo(!) stromego podejścia. Do tego po ostatnich deszczach większość szlaku pokrywa grząskie błoto - trudno nie zjechać. Idziemy ostrożnie i powoli.



W końcu dochodzimy do płaskowyżu



Cieszymy się dawno nie widzianym śniegiem



I idziemy dalej



Za nami rozległe widoki



Przed nami tłumy na przełęczy



Nad jeziorkiem z przepięknie błękitną wodą spotykamy dwie miłe studentki z Polski.



Niestety – droga nie jest łatwa. Idziemy bardzo powoli.
Pierwsze mordercze podejście, potem rozmiękły śnieg na szlaku wyczerpują z sił. Wkrótce Bożena i Wanda postanawiają zakończyć wycieczkę. Szkoda... Gdybyśmy miały ekwipunek na 2 dni, byłby świetny moment na nocleg i jutrzejszy atak :) No, ale nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem.
Rozstajemy się z nimi i staramy się przyspieszyć, bo dawno już minęło południe, a droga przed nami jeszcze bardzo daleka.
W końcu pojawia się jezioro Ringedalsvatnet, nad którym zawieszony jest Jęzor



Wreszcie, już ok 17.20 dochodzimy do słynnej skały



Jednak aby dostać się „na wybieg” musimy odstać w kolejce ponad godzinę!!!

Tymczasem znajdujemy atrakcyjne miejsca w pobliżu.





Kręcę filmik: https://picasaweb.google.com/115132628360511080277/Norwegia2015Trolltunga#6215877616446713266

I w końcu doczekałyśmy się na nasze 5 minut.


Trzy huldry na Języku Trolla!

(Huldra to żeński odpowiednik trolla. Huldra była piękna, ale na wskroś zła i złośliwa. Przemieniała ją dopiero miłość, jeśli znalazł się śmiałek, który ją pokochał.
Zaznaczam, że my jesteśmy huldry po przemianie! :D)

Solówki oczywiście też musiały być!







Jeszcze niezbyt udany filmik z samego Języka: https://picasaweb.google.com/115132628360511080277/Norwegia2015Trolltunga#6215878917537577298

I musimy wracać. Mamy przed sobą 11 km po śniegu, a w ostatniej fazie po bardzo stromym, błotnistym szlaku, a jest już 19.00.

Tak niepozornie wygląda Trolltunga od drugiej strony doliny. To taki ciemniejszy pasek w środku kadru.



Krajobrazy w drodze powrotnej









Po drodze głodniejemy, a że pozostał nam już do jedzenia jedynie kisiel z żurawiną – nastał czas na słodką chwilę w promieniach niskiego słońca.
Wtedy też pojawił się pierwszy raz tekst, który od tej pory często i z lubością powtarzałyśmy - „przed zmrokiem zdążymy!”
Cudowny komfort daje w tym kraju świadomość, że nawet jeśli słońce jest nisko, to jeszcze bardzo długo będzie jasno. Oczywiście o tej porze roku :)



Posilone na duchu i ciele szybkim marszem schodzimy na parking, gdzie meldujemy się dokładnie o 23.52 ciesząc się, że rzutem na taśmę była to wycieczka jednodniowa! :D

Jedziemy do przyczepy, chwilę świętujemy jeszcze i w końcu o 3.00 idziemy spać.
Następnego dnia odsypiamy poprzedni dzień i powoli zbieramy się do drogi w kierunku Vos.
Przejeżdżając koło miejskiego kościółka zauważamy grupę weselników w malowniczych strojach ludowych.
Pięknie się prezentują!







Panna młoda ubrana współcześnie, ale jej ojciec i pan młody na ludowo



Jedziemy drogą w ogromną ilością tuneli i spotykam pierwszy raz w życiu znajdujące się w nich ronda!


fot. Kariny


fot. Kariny

W końcu dojeżdżamy w okolice Voss, gdzie zostajemy na campingu przy wodospadzie Tvindefossen na kolejne 2 noce.



Tradycyjnie na koniec zapraszam do swojej galerii internetowej i obiecuję wkrótce następny odcinek naszych przygód. https://picasaweb.google.com/115132628360511080277/Norwegia2015Trolltunga

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz