piątek, 13 listopada 2015

Ulvik, Steinsdalsfossen, Bergen

Po nocy wypełnionej szumem pobliskiego wodospadu wstajemy wcześnie, bo dziś bogaty (i wielokilometrowy!) plan wycieczkowy mamy. Przyczepę zostawiamy na campingu i po śniadanku ruszamy w stronę Ulvik.
Podobno to bardzo widokowa trasa.
Rzeczywiście – potwierdza się, nieprawdaż?




Ale zanim zjechałyśmy nad fiord trafiłyśmy na nadzwyczajny poziomkowy urodzaj i nie przepuściłyśmy okazji! :)


fot. Wandy



Nad fiordem oczywiście musi być sesja foto





Idziemy do malutkiego kościółka z 1858 roku w Ulvik.







I pojechałyśmy dalej wzdłuż fiordu, aż trafiłyśmy na ten znak.


fot. Dani

Obok niego znajdowała się informacja, że dalsza część drogi jest prywatna i płatna – 50 koron (25 zł).
Chwilę się wahałyśmy, czy chcemy tam jechać, ale stwierdziłyśmy – skoro z dołu fiord tak pięknie wygląda, to jak musi wyglądać z góry! Dla tych widoków każda z nas zdecydowała się szarpnąć :lol: i poświęcić tego piątaka, który na nią przypadał! :D

I tu opiszę procedurę zapłaty – dość powszechną w krajach skandynawskich (choć już, niestety, poza centrami turystycznymi... :( )
Otóż należało wziąć druczek i kopertę z jednej skrzyneczki, wypełnić rubryki dotyczące samochodu, włożyć druczek i 50 koron do koperty, a tę umieścić w drugiej skrzyneczce, z której można było bez trudu wyjąć koperty wraz z zawartością.
To takie piękne, móc zaufać innym ludziom! Wiedzieć, że postąpią honorowo... Spotkałyśmy się z podobnymi procedurami także w innych miejscach Norwegii (a wcześniej i w innych krajach).


fot. Dani

Procedury dopełniłyśmy i rozgadane ruszyłyśmy w drogę pełne oczekiwania na zapierające dech w piersi widoki.

Początkowo droga, choć wąska i kręta nie wyróżniała się niczym od wielu innych dróg górskich. Ale im wyżej, tym było bardziej stromo, przepastnie i bardzo wąsko.
W samochodzie wszystkie najpierw ściszyłyśmy głos, potem całkiem zamilkłyśmy, aż w końcu miałam wrażenie, że nikt – włącznie ze mną – nawet nie oddycha!
Napięcie, jakie pojawiło się w samochodzie było wprost proporcjonalne do nachylenia drogi i strachu, co będzie, jeśli z naprzeciwka pojawi się inny samochód??! Tu nie ma żadnych mijanek, z jednej strony jest skała, z drugiej barierka, za którą jest przepaść!


fot. Dani

Stan barierek też wiele mówił


fot. Dani

W grobowej ciszy pokonałyśmy te kilka kilometrów (szkoda, że nie popatrzyłam na licznik, ale wydaje mi się, że ok 3 km), a gdy wyjechałyśmy wreszcie na przełęcz, gdzie było płasko i przestronnie i wysiadłyśmy z samochodu musiałam dłuższą chwilę poczekać, aż moje nogi przestały drżeć!



Mało tego – nie było stąd właściwie żadnych atrakcyjnych widoków! :lol:
Droga w dalszym odcinku była nieprzejezdna, zasypana śniegiem (12 lipca).



Po przechadzce po okolicy trzeba jeszcze wrócić...

Nasza droga z odcinka powyżej


fot. Dani

W skupieniu, na niskim biegu, żeby nie przegrzać hamulców, powoli, powoli zjechałyśmy na parking. Ufff

Na koniec doczekałam się oklasków jak pilot samolotu po bezpiecznym lądowaniu! :lol: I pomyśleć, że na te atrakcje wydałyśmy całe 25 złociszy! :lol:

Z perspektywy całej podróży po Norwegii mogę napisać, że stres związany z przejazdem drogą z Lindesnes do Stavanger (odc. 2 http://jolaryd.blogspot.com/2015/11/lindesnes-i-stavanger.html ) wynikał z tego, że nie jeździłam dotychczas z przyczepą tak krętymi i stosunkowo wąskimi drogami (nawet w Albanii były szersze!) i obawiałam się sytuacji, że zza zakrętu wynurzy się inny pojazd z przyczepą, a ja będę zmuszona wycofać zestaw do mijanki. I chociaż cofanie zestawem praktykowałam wielokrotnie to na pewno nie mam w tym takiej precyzji i swobody, jak kierowcy ciężarówek. Ta obawa towarzyszyła mi potem na wielu drogach Norwegii, szczególnie na południu. Na szczęście najtrudniejszy scenariusz się nie sprawdził i do mijanki nie musiałam wycofywać, choć jedno szczególne cofanie opiszę za jakiś czas :D

Natomiast ta opisana powyżej droga była najtrudniejsza ze wszystkich, którymi dotychczas jeździłam! Na szczęście jechałam tam bez przyczepy.

No dobrze... zjechałyśmy nad fiord więc po tych mocnych przeżyciach czas – dla złapania równowagi - na słodką chwilę!


fot. Wandy


Jest pięknie!






Po nasyceniu się widokami i relaksem jedziemy dalej. Następny w programie jest dziś wodospad Steinsdalsfossen wyróżniający się wśród innych wodospadów tym, że można przejść pod nim.







I filmik urwany wyczerpaniem się baterii https://picasaweb.google.com/115132628360511080277/Norwegia2015UlvikBergenDrogaSniezna#6216710617318220482

Tu też znajduje się "centrum trollowe" więc urządzamy sobie sesję z tymi skrzatami.



Następnie jedziemy do Bergen. Słyszałyśmy, że to norweska stolica deszczu, a my mamy taką piękną pogodę!
Ale do Bergen było daleko – wystarczająco, żeby tradycji deszczowej stało się zadość wrrrr!

Słynny targ rybny w Bregen





Po naszemu też można zamówić – szkoda, że ceny całkowicie nie nasze :(



Zabytkowa dzielnica Bryggen z pięknymi domami kupców hanzeatyckich.









Potem był już tylko późny powrót do przyczepy.

Tradycyjnie zapraszam do całej galerii: https://picasaweb.google.com/115132628360511080277/Norwegia2015UlvikBergen 

... oraz na ciąg dalszy

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz