
Mam nadzieję, że czytając moje opowieści już dawno zauważyliście naszą skłonność do wygłupów i żartów, nasz niezbyt poważny stosunek do życia
Choćby z ostatnich odcinków piknik na lodzie, czy pod mostem, łapanie pociągu na stopa - to poważnym ludziom nie przystoi
To, czego dogłębnie i stanowczo nie znosiliśmy, to poważne, nadęte i wymądrzalskie dysputy o tym jak ciężko żyć w tym głupim kraju, z tymi głupimi ludźmi wokół siebie, jak to wszyscy uciemiężeni borykać się muszą i użerać ze wszystkimi i wszystkim, a każdy z nich wie, jak być powinno, tylko te gupie ludzie tego nie rozumieją i ich nie słuchają!
Takich ludzi unikaliśmy jak ognia!
Całe szczęście, że nasze liczne spotkania z całą naszą rodziną, zarówno z mojej, jak i Piotrka strony, to był jeden ciąg żartów, dowcipów, wesołości i radosnego śmiechu!
Bo życie i tak niesie ze sobą tyle problemów, że nie ma powodu, żeby jeszcze dokładać sobie wiecznym narzekaniem i jęczeniem!
Lepiej się w życiu wygłupiać niż wymądrzać!
(Skorzystałam z Grocha podpisu, bo całkowicie się z nim zgadzam)
Nie wiem, czy dla innych to zabawne, ale nas bardzo śmieszyło mówienie do siebie w trzeciej osobie.
Zwracając się do konkretnej osoby mówiliśmy:
- Dlaczego sobie nie nakłada sałatki? Nie smakuje mu?
- Niech se weźmie drugiego kotleta, niech se nie żałuje!
- Napiją się kawy, czy herbaty?
- Gdzie idzie i kiedy wróci?
- Co robi?
Teksty tego typu stosowane były (i są!) między nami bardzo często!
A jak to poczucie humoru zilustrować zdjęciami? Spróbuję
Oto kilka z nich:
Między nam, jaskiniowcami:
W Jaśliskach wkomponowaliśmy się w miejscowy koloryt:
(piwo, które „pijemy” miało tu jeszcze niezdjęte kapsle!
Z przebieranek na Skalance z synkiem
Historia z 1995 roku. To czas wyjazdów w Bieszczady. Mieliśmy za sobą trzy sezony z odkupionym od znajomych, starym namiotem. Wszyscy w towarzystwie mieli już od 2 lat swoje wille. I wreszcie udało nam się kupić nasz wymarzony piękny namiot z 2 sypialniami i ogromnym przedsionkiem na zabawy dzieci podczas deszczu, zorganizowanie kuchni i garderoby!
Cieszyliśmy się niewiarygodnie! Ale nawet go dobrze nie mogliśmy zobaczyć, bo za oknem śnieg i zimno!
Rozbiliśmy go więc w naszym pokoju! Pokój był 5x5 metrów, namiot 3x4!
Nie mogąc się nim nacieszyć zaprosiliśmy nasze „towarzystwo bukowcowe” i zrobiliśmy imprezę namiotową!
I choć utrudniał nam życie, bo dostęp do szaf i łóżka był bardzo ograniczony, złożyliśmy go dopiero po kilku dniach
Inny przykład to nasze malunki naścienne.
W 2009 nasi sąsiedzi z dołu wyburzyli jedną ze ścian u siebie, co spowodowało powstanie 1-centymetrowego pęknięcia w naszej ściance działowej. Naprawili nam to i zatynkowali. Została wielka biała plama.
Dzieci (dorosłe!) zapytały, czy mogą nadrobić braki z dzieciństwa i pomalować sobie po ścianach?
A malujcie!
I tak powstały te dzieła sztuki, usytuowane dokładnie naprzeciwko drzwi wejściowych, więc przez 2 lata, do czasu remontu, każdy listonosz, inkasent i sprzedawca jabłek, który stawał w naszych drzwiach otwierał usta ze zdziwienia.
Po lewej dżungla, po prawej puszcza!
W dżungli ...
W puszczy...
Prawie wszystko to dzieła dzieci, ale i my pozazdrościliśmy i dołożyliśmy swoje malutkie trzy grosze
Piotrka mrówki:
I mój gil
Pozostałe zdjęcia tego fresku – arcydzieła tu: https://picasaweb.google.com/115132628360511080277/Malowanki?authkey=Gv1sRgCPKGzaXDlsHhogE#
Ale to, co budzi nasz największy sentyment, co doskonale odzwierciedla nasze poczucie humoru to nasza sesja zdjęciowa podczas drugiego dnia Bożego Narodzenia 2009. Na pewno wiele w Was pamięta te nasze przebieranki, ale one muszą się tu, w tym podsumowaniu znaleźć!
Kuba zaproponował przy kawie – chodźcie, przebierzemy się i zrobimy sobie zdjęcia typu: portret przodka!
Zrazu bez entuzjazmu..., ale z każdym słowem z większym zaangażowaniem i śmiechem ruszyliśmy w końcu z kanapy na przegląd szaf i szuflad...
... i powstało to!
Inna wersja – stara i zniszczona (jak można tak nie dbać o zdjęcia!)
Tak to wyglądało, zanim Kuba nadał końcowy szlif...
A tak, gdy „pękaliśmy”, nie mogąc zachować powagi, tak charakterystycznej dla osób z dawnych zdjęć!
Ileż mieliśmy przy tym zabawy! Ile śmiechu!
Wąsiki i baczki malowane moim tuszem do rzęs...
...komponowanie stoliczka, który składał się z dwóch taboretów, małego postawionego na dużym, na nim zaś okrągła taca przykryta obrusem.
Agatka ma moją starą spódnicę, którą akurat mam na sobie w namiocie, na pierwszych zdjęciach
Panna Agata:
Panicz Kuba
Jaśnie Państwo
Piotrka lampasy powstały z taśmy malarskiej, a moje przedpotopowe buty to czarna wstążka wsunięta w moje czółenka
Piotrek monokl wyciął sobie z jakiegoś plastikowego opakowania.
Najsłabszym ogniwem jest, niestety, moja fryzura
Szukaliśmy kapelusza, ale taka ze mnie dama, że nie znaleźliśmy. Dopiero po kilku dniach dotarło do nas, że mieliśmy go w zasięgu wzroku, ale nikt nie skojarzył
Jest na tym zdjęciu, na którym czeszę Agatkę, na samej górze zdjęcia, na półce nad zegarem
: https://picasaweb.google.com/jolaryd/RodzinnePrzebierankiBozeNarodzenie2009?noredirect=1#5422638320688407666
Zachwycaliśmy się tymi naszymi zdjęciami, więc dzieci wywołały je w wielkim formacie, oprawiły i podarowały nam na 25-tą rocznicę ślubu:
A my powiesiliśmy go w salonie na honorowym miejscu:
Wszystkie zdjęcia z tej sesji są tu: https://picasaweb.google.com/jolaryd/RodzinnePrzebierankiBozeNarodzenie2009#
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz