poniedziałek, 1 lutego 2016

Norwegia 2015 - życie codzienne i podsumowanie

Każdy człowiek ma swoje talenty. Dobrze, gdy je zna i wykorzystuje!
Czasem jednak musi zrobić coś, do czego talentu nie ma... Wtedy trudno się zebrać i zacząć...
Skrupulatność i dokładność to nie są moje mocne strony...
Dlatego właśnie przygotowanie tego ostatniego odcinka trwało tak długo...
W końcu jednak się zmobilizowałam i podsumowałam tę długą podróż.




 

Informacje podaję zakładając, że początek i koniec podróży był w Łodzi, bo tam się wszystkie spotkałyśmy.
Nasza podróż była planowana na 6 tygodni, a dokładniej na 43 dni.
Ze względu na awarię samochodu i problemy z jego naprawą wydłużyła się o 8 dni, czyli trwała 51 dni (plus 2 dni na mój dojazd do Łodzi i powrót z niej do Stalowej Woli)
W tym czasie przejechałyśmy 10 647 km (+ 600 km do Łodzi i z powrotem).


Kilka ilustracji naszego turystycznego codziennego życia.

Jak po babsku, to po babsku! Kwiaty na stole były zawsze! Do każdego posiłku :) I obrusik (chociaż strasznie poplamiony :/) :)





Posiłki jedzone w plenerze zawsze smakują nadzwyczajnie!





Uwielbiałyśmy też krótkie przerwy na kawę lub „Słodką chwilę”





Nasze posiłki

Śniadaniowo-kolacyjne...





… i obiadowe.









Były też imprezki



Dwa razy pozwoliłyśmy sobie na zupę rybną w restauracji.
Ta, w barze w Reine, kosztowała 110 NOK – była niezła...





Ale ta w restauracji hotelowej na przedmieściu Svolvær, za 180 NOK to była poezja smaku!!!





Spałyśmy głównie poza kempingami.
Oto kilka przykładów:













Czasem niektóre z nas nocowały w namiocie



Było też 6 noclegów na kempingach








Tak sobie poradziłyśmy z suszeniem, gdy po praniu zawiodła pogoda :)



Zdarzył się też „wypadek”, po którym miałyśmy pełne ręce roboty :(
Po najechaniu na muldę na drodze przyczepa tak się „huśtnęła”, że sporo rzeczy wypadło z szafek.
Na szczęście strata 2 kubków, trzech kieliszków i miseczki słonecznika nie zrujnowała nas :D
Tylko sprzątania było trochę :/



Starałam się też czuwać nad technicznym stanem zestawu, żeby przewidzieć i zapobiec jakimkolwiek komplikacjom – z jakim skutkiem? Wszyscy już wiecie, ha ha :D









I jeszcze filmik z deszczowego poranka w przyczepie
https://picasaweb.google.com/115132628360511080277/Norwegia2015ZycieCodzienne#6245973654484006370


Koszty:

Na wyjazd składałyśmy się:
2 x 2 500 zł (dwie z nas, które jechały na I turnus)
3 x 5 000 zł (trzy pozostałe)

Razem miałyśmy więc 20 000 zł. Z tej sumy pozostałoby nam ok. 1500 zł, ale dziewczyny solidarnie pozostawiły mi te pieniądze na poczet nowych opon i na dofinansowanie naprawy sprzęgła.

Jeszcze w Polsce wydałyśmy ok. 5 tysięcy ze wspólnej kasy. Były to wydatki na:

Jedzenie - prawie 4 000 (konserwy, pasztety, garmażerka w słoikach, makarony, kasze, ryż, sałatki, jajka, miód, sery, suszone owoce, pestki słonecznika i dyni, liofilizaty, kisiele+budynie, przyprawy, chleb chrupki i mnóstwo innych rzeczy. W tym także alkohol – wykorzystałyśmy skrupulatnie przysługujące nam limity. Miałyśmy też doskonały świeży chleb ze sprawdzonej piekarni w Łodzi, pieczony wg specjalnej receptury, który w doskonałym stanie wystarczył nam na pierwszych 16 dni, potem jadłyśmy chrupki chleb lub kupowałyśmy norweski (wyczaiłyśmy taki za ok 10 – 15 NOK). Jedzenia miałyśmy za dużo!

Pozostałe wydatki ok. 1 000 zł (2 butle gazowe 5 l. + gaz, lekarstwa, naczynia jednorazowe, płyny do samochodu, kanister, płyny do WC, kosmetyki i środki higieny, zapasowe żarówki do samochodu i przyczepy, kartusze, mapy i inne tym podobne)



Wydatki w drodze:
Paliwo – ok. 5 000 zł (łącznie we wszystkich krajach, od Łodzi do Łodzi)
Promy – ok. 4000 zł (prom z Danii do Norwegii, wszystkie w Norwegii i powrotny ze Szwecji do Świnoujścia)
Kempingi (6 nocy) 800 zł + 75 zł za pozostawienie przyczepy na kempingu w Moskenes na 5 dni, gdy pojechałyśmy na Nordkapp)
Pozostałe wydatki to wstępy do zwiedzanych obiektów, prysznice, parkingi, wjazd na Nordkapp, 2 razy zupa rybna w restauracji (330+560 NOK), zakup chleba i owoców) i inne.

Czeka nas jeszcze jeden wydatek – opłata za drogi norweskie, ale rachunek wciąż jeszcze do mnie nie przyszedł.


Ta kwota, którą dysponowałyśmy, była zupełnie wystarczająca.
A gdybyśmy nie wydały tyle na jedzenie to i pieniędzy by sporo zostało i zestaw byłby lżejszy!
Poza tym jedna z najdroższych przepraw promowych, z Moskenes do Bodo - 1100 zł, nie była planowana, a plan został zmieniony, aby oszczędzić sprzęgło. Gdyby nie to, wolałybyśmy wrócić drogą lądową, podziwiając po raz kolejny urodę Lofotów. I taniej i piękniej!

Wydaje mi się, że jak na 6-cio tygodniowy pobyt w najdroższym (czy też jednym z najdroższych) krajów te wydatki nie są duże.

A do Norwegii chciałabym kiedyś wrócić i skoncentrować się wtedy na wycieczkach górskich w określonych rejonach - Lofoty przede wszystkim, poza tym góry i Parki Narodowe od Trondheim w dół.

Czuję trochę niedosytu związanego z pobytem w północnej części Norwegii, który ograniczył się właściwie tylko do przejechania główną drogą, ale powrót w te rejony zapisuję sobie dość daleko na mojej liście podróży

Jeśli są jeszcze kwestie, których nie poruszyłam w swoich relacjach, a kogoś interesują, proszę o pytania - pod postem albo w mailu. Odpowiem, jeśli tylko potrafię :)

Reszta zdjęć: https://picasaweb.google.com/115132628360511080277/Norwegia2015ZycieCodzienne

Dziękuję za uwagę :)

2 komentarze:

  1. Wydatek niezły ale warto było. Wspomnienia na całe życie. Są na świecie cuda o których się nawet fizjologom nie śniło 😀😀😀 Mnie się marzy wyprawa na Kilimandżaro ale najpierw kondycje trzeba poprawić.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zamiast gromadzić rzeczy i wydawać na nie pieniądze lepiej podróżować i gromadzić wspomnienia!
      Życzę Kilimandżaro pod stopami!

      Usuń