piątek, 17 czerwca 2016

Piąta Wędrówka Oldskulowa po Beskidzie Niskim, 10-12.06.2016

Co roku dla użytkowników mojego ulubionego forum Góry Szlaki, na którym do niedawna byłam moderatorem, organizuję  imprezę o nazwie Wędrówka Oldskulowa po Beskidzie Niskim

Tym razem była to piąta, jubileuszowa  wędrówka, która odbyła się po raz pierwszy w czerwcu, a nie w maju, w dniach 10-12, a miejscem noclegowym było gospodarstwo agroturystyczne Meli i Adama Peregrym w Smerekowcu.
Polecamy bardzo tę miejscówkę - przemili i bardzo pomocni gospodarze, swojskie mleko, jajka, twaróg i wiele innych atrakcji.
Nam brakowało jedynie miejsca na posiadówkę wieczorną w piątek, gdy padał deszcz i "wygonił" nas z podwórka. Musieliśmy się zmieścić w maleńkiej kuchni wypełniając sobą całą przestrzeń tego niewielkiego pomieszczenia :)

Nasze oldskulowe spotkanie to "bal przebierańców", na którym nowym technologiom mówimy stanowcze NIE!

Są więc flanele, dżinsy, drelichy, bawełny. Są menażki, Smieny i Zorki 5 
Są zewnętrzne stelaże w plecakach jako nowoczesne hity, bo większość ma jeszcze plecaki bez stelaży, ze skórzanymi paskami i metalowymi klamerkami 

Wszyscy zapisani uczestnicy przyjechali na miejsce w piątek, a byli to:

Dżola Ry, Darek Z, Królik, Jadzia, Nic-ram, tknp, Limonka, adamek, Joanka, iwona, GosiaB, Christobar, ms998 , Paula, Julka, Adam, zagatka, Rafał, Helenka, Roberto , a w sobotę raniutko niespodziankę zrobił nam Panda.

Po wystylizowaniu się we wszystkie przygotowane stroje i gadżety rozpoczęliśmy od zbiorowej fotki  i z lekkim poślizgiem wyruszyliśmy o 9.15. na zielony szlak niemal spod domu.





fot. Oli






fot. Oli






Darek Z, jak co roku, nie poprzestał na standardowej flaneli, drelichowym plecaku czy menażce, ale jak zawsze miał coś ekstra - tym razem rower Ukraina!!!

Darek, jesteś niekwestionowaną gwiazdą Oldskula!!!
Nikt nie wkłada tyle serca, czasu, środków i wysiłku w dopracowanie swojego oldskulowego wizerunku, co Ty! Brawo! I dziękuję! 



fot. Oli













 
 fot. Oli


Zielonym szlakiem doszliśmy do schroniska na Magurze Małastowskiej, gdzie spotkaliśmy się z Królikiem, Jadzią, Michałem, Paulą i Julką, którzy z różnych powodów dotarli tam krótszą drogą z Przełęczy Małastowskiej.

Tu posiedzieliśmy dłuższą chwilę, pojedliśmy, popiliśmy, znów uwieczniliśmy się na zbiorowej fotografii  i już mieliśmy wyruszyć w pełnym składzie zdobyć szczyt Magury, gdy znów zaczęło padać i zagatka z Rafałem i Helenką zdecydowali się przeczekać deszcz w schronisku, a potem wrócili do Smerekowca tą samą drogą, którą przyszliśmy. 







fot. Oli





Pozostała część grupy powędrowała do cmentarza na Magurze Małastowskiej, a potem na jej szczyt.







 fot. Oli


Po uwiecznieniu na kolejnej zbiorówce faktu szczytowania całej grupy znów podzieliliśmy się na podgrupy.

W dalszą trasę wyruszyli: Dżola Ry, Nic-ram, tknp, Limonka, adamek, Joanka, iwona, Christobar, Adam, Roberto oraz "zroweryzowany" Darek Z, który, gdy tylko wreszcie zaczęło być z górki, dosiadł swego zabytkowego rumaka i tyle go widzieliśmy! Nie poczekał na nas ani na żadnej przełęczy, ani na rozstaju dróg. Okazało się, że dobrze mu się z górki jechało więc pojechał za daleko, aż do Owczar, po drodze zepsuł mu się rower, ale ludzie we wsi użyczyli narzędzi i po naprawie sprzętu Darek wrócił okrężną drogą przez Uście Gorlickie do Smerekowca :)

A my po przejściu prawie całego zalesionego pasma Magury Małastowskiej zamierzaliśmy odbić w lewo, w stronę wsi Leszczyny niebieskim szlakiem rowerowym. Ale nie było zupełnie żadnych oznaczeń tego szlaku więc gdy zobaczyliśmy drogę odbijającą w lewo poszliśmy nią na czuja.
W pewnym momencie droga zmieniła się w słabo zarysowaną ścieżkę, aż całkowicie zatraciła się wśród lasu. Azymut jednak mieliśmy dobry i po kilkuset metrach uroczego chaszczingu (zwróćcie uwagę - przez leszczynę!) wyszliśmy na piękną polanę nad Leszczynami.









Zabytkowa chyża i cerkiew w Leszczynach





Od tej chwili zaczęła się droga powrotna i były to najpiękniejsze odcinki szlaku. Początkowo doliną rzeczki Przysłupianka, którą wielokrotnie musieliśmy przekraczać brodami, co uwielbiam...











Doszliśmy do Nowicy, gdzie udało się wejść do cerkwi.







A potem wyszliśmy nad wieś i żółtym szlakiem, przepięknymi rozległymi łąkami doszliśmy do szlaku zielonego, którym rano szliśmy i który doprowadził nas do punktu wyjścia. Odcinek ten zdecydowanie polecam, jest wybitnie malowniczy, chociaż moje zdjęcia przy tej pogodzie zupełnie tego nie oddają.









To była jak zwykle cudowna wędrówka... Szkoda tylko, że wciąż nękał nas deszcz. Ale i tak udało się przejść 30 km!

A wieczór spędziliśmy "jak Bóg przykazał"  piekąc kiełbaski na ognisku i snując nocne Polaków rozmowy.

W niedzielę, jak zazwyczaj, podzieliliśmy się na podgrupy. Ponieważ Rafał chciał się powspinać w Ciężkowicach, a wracaliśmy jednym autem, ja z zagatką i Helenką spędziłyśmy tę niedzielę wędrując po tamtejszym rezerwacie. Oto kilka obrazków.







Skała "Piekiełko", której kolor i kropkowany deseń był tak niezwykły, iż początkowo byłam przekonana, że został naniesiony ludzką ręką! A to naprawdę natura stworzyła!

















Reszta moich zdjęć: 


Sobota: https://picasaweb.google.com/115132628360511080277/6296143523280844993
Niedziela: https://picasaweb.google.com/115132628360511080277/6296504839576046625#

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz