piątek, 5 czerwca 2020

Dolomity 2019 cz. 2

Drugi odcinek, w odróżnieniu od pozostałych (z 2019), będzie wyłącznie trekingowy!
Wyniakło to częściowo z programu, częściowo z wyboru.
Trzeci dzień to z zasady tzw. dzień restowy, czyli dzień odpoczynku. Różnie został przez różnych uczestników wyjazdu wykorzystany. Jedni w ogóle nie czuli potrzeby odpoczynku i cisnęli ambitnie ferraty, inni odpoczynek kojarzyli wyłącznie z plażingiem i pojechali busami nad jezioro prosto z kempingu, a pozostali wykorzystali dzień na łagodny trekking "w pięknych okolicznościach przyrody ...i niepowtarzalnych"


Wyruszyliśmy z Paolo, naszym uroczym gospodarzem miłym, łagodnych podejściem rozpoczynającym się w niewielkiej odległości od naszej bazy. Widoki wokół były cudne, sielskie...





















Tak doszliśmy do schroniska La Ciasela (2032 m n.p.m.), które jedynie sfotografowaliśmy i poszliśmy wyżej, na wygodną łączkę z rozległymi cudnymi widokami. Tam rozłożyliśmy się na  trawie i ciesząc się chwilą zalegliśmy na dłuższy wypoczynek.










Stąd już niedaleko mieliśmy do miejsca, do którego bardzo ciągnął nas Paolo, czyli do Ristoro Belvedere - restauracji i holelu, w którym serwowano pyszne piwo w przystępnej (jak na włoskie standardy) cenie. Wyjaśniło się więc, co tak przyciągało tu naszego gospodarza, a i my, oczywiście, skwapliwie z okazji skorzystaliśmy! :)
Wokół było tak pięknie!















Potem zeszliśmy kawałek stokiem narciarskim, by wejść na sąsiednie wzgórze, z którego kolejką (z przesiadką) mieliśmy zjechać do miejscowości Alleghe i dołączyć do plażującej tam części ekipy.
Była to jedna z najdłuższych podróży kolejką, trwała ponad 20 minut. W tym czasie pokonaliśmy i dużą różnicę wysokości i sporą odległość.











Po krótkiej pogawędce z zastaną na plaży grupką większość z nas wyruszyła obejrzeć to urocze miasteczko, a gdy wróciliśmy byliśmy już w komplecie i mogliśmy wracać do obozu.


















I nastał dzień kolejny, na który planowana była ferrata Oscar Schuster prowadząca na szczyt Sasso Piatto. W rejon jej początku podjechać można kolejką Sassolungo, z czego wszyscy wyczynowcy skwapliwie skorzystali.
Natomiast Jola i ja, po przeczytaniu opisu "Oscara Schustera" stwierdziłyśmy, że to nie dla nas. Szczególnie, że w okolicy było wiele szlaków trekingowych, opisywanych, jako atrakcyjne, co było dla nas bardziej kuszące. Okazało się, że także Paweł tego dnia wybrał lajtową wersję wędrówki i zdecydował się iść z nami.
Wybraliśmy szlak prowadzący dookoła całego masywu Sasso Piato, bardzo długi, ale nietrudny i biegnący cały czas u podnóża masywu z rozległymi widokami wokoło. A do tego na jego trasie było schronisko, do którego prowadzi droga zejściowa z ferraty więc umówiliśmy się w nim z resztą ekipy.
Trasa wiodła najpierw płaskim terenem pełnym odkruszonych wielkich fragmentów skał jakby porozsypywanych na zboczu. Potem trawersowaliśmy trawiaste zbocze, minęliśmy niewielką jaskinię, szliśmy po łachach śniegu, po wielkich piargach i rozległych łąkach. Czasem był kawałek karłowatego lasku, trochę podmokłego bagnistego terenu, trafiała się kosówka. I spotkanie ze świstakiem. Było ciekawie i różnorodnie. Niestety, pogoda umniejszyła  nasze doznania estetyczne, było dość ponuro, chmury wisiały nisko, odbierały soczystość barw  i znacznie ograniczały widoki na okolicę, często chowając we mgle sąsiednie masywy. Zobaczcie, jak wyglądała nasza trasa.







































I tak dotarliśmy do miejsca spotkania z resztą grupy, niestety, dotarliśmy tam wszyscy razem z deszczem...

Choć próbowaliśmy go przeczekać, to po wyczerpaniu atracji schroniskowych (piwo, kawa tudzież kanapka) i włożeniu na siebie całej zawartości plecaków, bo gwałtownie się ochłodziło, powrót prawie cały czas był w deszczu. :(















A gdy już dotarliśmy w rejon parkingu zrobiło się całkiem przyjemnie :) 
 




Tak w atmosferze włóczęgi minęły mi kolejne dwa dni "dolomickie".
Dwa ostatnie - wypełnione "ferratowniem" zostaną wkrótce zaprezentowane - już zapraszam :)

Zdjęcia z tych dni są tu

4 komentarze:

  1. Oj chce sie polezć w gory i doswiadczyc tyle piekna. Dolomity sa bardzo malownicze! a dla mnie tez treking bylby wymarzonym sposobem na wedrowke. NAwet deszcz i te chmury miedzy gorami sa zachecajace. I uwielbiam zatrzyymywac sie w schroniskach na herbate, kanapke,ogladanie widokow z pozycji siedzacej, obserwowanie ludzi.
    Czekam na ciag dalszy, jednak beda ferraty.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, Grażyna! Warto odwiedzić Dolomity.
      Schroniska też bardzo lubię, a najbardziej lubię w nich spać. Wieczorne rozmowy z jadalni... eh!

      Usuń
  2. ... na łagodny trekking "w pięknych okolicznościach przyrody" ... oj! to coś dla mnie, bardzo lubię wędrować nieśpiesznie, podziwiać widoki, pochylać się nad ciekawymi roślinami, a to nie zawsze da się w większej grupie, zwłaszcza młodych wędrowców, którzy prą do góry, pewnie na czas, żeby zmieścić się w tym podanym na szlakowskazie, a to co obok, przed oczami to już nieważne; dlatego dobrze wędruje mi się z moją druga połową, mamy swoje tempo, swoje zadyszki i przystanki, a przede wszystkim nikt nas nie pogania z tyłu i nie oczekuje z niecierpliwością z przodu:-) deszcz w górach to przykrość, zwłaszcza jak rozpada się tak regularnie, bez przebłysków nieba i nadziei na poprawę; wtedy jest źle, zimno i marzy się o ciepłym kącie; przecudne góry, każdy znajdzie coś dla siebie, i entuzjaści wspinaczek, i wędrowcy bardziej "nizinni", a widoki ... miodzio! pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Taaak... zamiłowanie do niespiesznej wędrówki zdecydowanie mamy wspólne!
      Serdeczne pozdrowienia ode mnie również :)

      Usuń