czwartek, 17 marca 2016

Gran Canaria po japońsku

 

Tego dnia zaplanowaliśmy wycieczkę w głąb interioru po japońsku
Cały dzień w samochodzie, w ciekawych miejscach wyskakujemy z aparatami, pstrykamy, pstrykamy, hop do samochodu i dalej... dalej... dalej... :lol:




I można powiedzieć, że spisaliśmy się jak przystało na brygadę pracy socjalistycznej! Plan wykonano, a nawet przekroczono! Setki zdjęć! Niektóre całkiem udane, bo okoliczności sprzyjały... :) Liczymy na talon na „malucha” :lol: (czy młodzi rozumieją te żarty? :hmmm: )

Ruszamy na zachód. Pierwszy cel to Arucas, a tam widziany już przez nas z daleka kościół Św. Jana Chrzciciela (Iglesia de San Juan Bautista).







Dopiero po powrocie do samochodu przeczytaliśmy w przewodniku informacje o tym kościele i... obraziliśmy się na niego! :lol:
No bo jak można tak podszywać się pod zabytek? Czuliśmy we wnętrzu, jak przez mury kościoła mówią do nas wieki, a potem okazało się, że one nawet wieku nie mają, bo ukończono go dopiero w 1977 roku!

Informacje z tej strony
Kościół wybudowano w latach 1909-1977, jego bryła przypomina słynną Sagrada Familia Gaudiego w Barcelonie. Podobieństwo nie jest przypadkowe, gdyż projektantem kościoła był Katalończyk Manuel Vega, który był uczniem Gaudiego. Ten prestiżowy obiekt jest symbolem architektonicznym miasta. Jego dwie wieże, chrzcielna i zegarowa, mają 60 m wysokości i są najwyższymi na wyspie Gran Canaria.

Rzuciliśmy jeszcze okiem na śliczne uliczki wokół, ale czas było jechać dalej.
W pewnym momencie na autostradzie Ania niemal krzyknęła – co to jest to białe tam zawieszone nad oceanem?!
Od tej chwili widok ośnieżonego wulkanu Teide na Teneryfie towarzyszył nam cały dzień wzbudzając we mnie miłe wspomnienia z zeszłorocznego wejścia do znajdującego się na nim schroniska Altavista (3 260 m n.p.m.)



Po drodze wstępujemy jeszcze do „Agaty”, bo wyczytaliśmy, że jest tu cmentarz Guanchów, niestety okazuje się, że jest zamknięty, a to co widać przez bramę jest na wskroś nowoczesne :(





Wskakujemy więc sprawnie do naszego Citroena i wjeżdżamy w prowadzącą wybrzeżem drogę GC-200 słynącą z cudnych widoków :)
Zatrzymujemy się więc na każdym punkcie widokowym i pstrykamy zawzięcie









Cały czas podziwiamy Teide, a na punkcie widokowym El Balcon spotykamy kruka, który prawdopodobnie wabiony resztami jedzenia porzucanymi przez turystów, niemalże nie zwraca na nas uwagi.





I tak dojeżdżamy w końcu do Los Caserones, gdzie zatrzymujemy się, żeby coś zjeść.
W tym miejscu zakochuję się od razu! Jest tu niewiele zabudowań i doskonale prowincjonalna atmosfera.







Od razu rzuca mi się w oczy bar Severo o nieco spelunkowatym wyglądzie, gdzie zamawiam sobie pół (asekuracyjnie) porcji smażonej ośmiornicy. I popełniam straszny błąd, którego wciąż niezmiennie żałuję... rzucam się żarłocznie na plasterki macki, zapominając zrobić zdjęcie!!! :cry:
Jadłam ośmiornicę pierwszy raz i bardzo mi smakowała. Była to macka pokrojona na ok półcentymetrowe plasterki usmażone na oliwie z odrobiną masła na wierzchu. Do tego kanaryjskie ziemniaczki w mundurkach. Całe szczęście, że wzięłam pół porcji, bo było to absolutnie wystarczająco. Niektórzy mówili, że ośmiornice są gumowate, ale moja taka nie była.





Reszta towarzystwa decyduje się jednak na ogródek baru el Charco, gdzie jedzą zestaw z zupą kanaryjską, a na drugie każdy ma co innego. Może napiszą, co?


fot. Kariny


fot. Kariny


fot. Kariny

A potem wjeżdżamy w głąb wyspy krętą wąską drogą GC-210 i podziwiamy oszałamiające widoki!





























Dojeżdżamy do osady całkowicie przyklejonej do skał, z której są przepiękne widoki przyozdobione palmami :)









Widzimy wszystkie najwyższe i najpopularniejsze miejsca Gran Canarii – po lewej stronie (z kulą) Pico de las Nieves, na którym byliśmy, po prawej Roque Nublo, gdzie pójdziemy następnego dnia i na środku Roque Bentaiga, do której już bardziej się nie zbliżymy. :(





Niestety, nieuchronnie nadchodzi wieczór, a wraz z nim pojawiają się chmury. I choć to oznacza koniec naszej wycieczki (a chciałaby się jeszcze!) to „efekty specjalne” tego wieczoru zachwycają nas.















Pozostałe zdjęcia: https://picasaweb.google.com/115132628360511080277/GranCanaria23022016Interior

c.d.n.

2 komentarze:

  1. Czy mozesz napisac ile czasu zajela WAM ta trasa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Po prostu spędziliśmy na niej cały dzień. Wyjechaliśmy po śniadaniu i z przystankami, o których mowa w tekście jechaliśmy aż do zmroku. Widać na zdjęciach, gdzie nas zastał. Do hostelu wracaliśmy już po ciemku. My nie lubimy się śpieszyć i nie spinaliśmy się zbytnio, ale jeśli ktoś narzuci sobie większą dyscyplinę, nie siedzi sobie w słoneczku leniwie jak my to na pewno można szybciej ją zrobić.
      Trasa naprawdę bardzo ładna, polecam.

      Usuń