czwartek, 20 stycznia 2022

6. Baltic Velo lipiec 2020 Chałupy - Mikoszewo - Piaski

 25-27.07.2020


 Następny dzień rozpoczynamy od Osady Łowców Fok w Rzucewie, ale nie wchodzimy do środka, nie pamiętam już, dlaczego? Czy było zamknięte czy my się spieszyłyśmy? Przejeżdżamy też koło rzucewskiego zamku i jedziemy dalej, aż do rogatek Gdyni fajną, świetnie do tego momentu oznaczoną ścieżką. 

 







Gdy jesteśmy na przedmieściach dojeżdżamy do prostopadłej drogi i nie wiemy, czy w prawo, czy w lewo skręcić. Podczas, gdy my analizujemy mapy podjeżdża do nas miły pan i pyta, dokąd zmierzamy. Proponuje, że wskaże nam najbardziej optymalną drogę przez całą Gdynię. Korzystamy z tego i jedziemy za swoim przewodnikiem, który rzeczywiście zna różne ścieżki i skróty, dzięki którym bardzo szybko i miło przejeżdżamy całe miasto. Już gdzieś na końcu Orłowa pan się zatrzymał i udzielając ostatnich wskazówek powiedział, że tu mieszka i dalej z nami nie pojedzie. Porozmawialiśmy jeszcze chwilę i dowiedziałyśmy się, że ma 91 lat i stara się codziennie pojechać na jakąś wycieczkę na swoim elektryku, wykorzystując wspomaganie tylko na podjazdach, żeby utrzymać formę jak najdłużej.

Dziękujemy Panu!


Przejeżdżamy przez Trójmiasto tranzytem, od czasu do czasu tylko pstrykając jakieś zdjęcie po drodze. W Gdyni port, w Sopocie molo i w Gdańsku młyn. I ciśniemy dalej. Niskie słońce pomarańczowo barwi świat, gdy dojeżdżamy do promu na Wiśle. Zaraz za nim, w Mikoszewie, po przejechaniu 85 km,  zostajemy na nocleg na maleńkim przydomowym kempingu, na którym jesteśmy same :) 













Na następny dzień plan jest taki, że zostawiamy namiot i dobytek na kempingu i jedziemy na lekko do granicy, po czym tak samo wracamy. Wychodzi nam, że to dystans ok 50 km w jedną stronę czyli jak najbardziej w naszym zasięgu. Przez całą Mierzeję Wiślaną prowadzi ścieżka rowerowa.  Jest bardzo ładna, poprowadzona częściowo przez las, częściowo samym wybrzeżem. Chwilami można się na niej poczuć jak  na pumptracku - góra-dół, góra-dół. Na niedużym odcinku pewnym utrudnieniem był prowadzony tam przekop, który widziałyśmy z daleka. 












Po 14.00 dojeżdżamy na rosyjską granicę. Plan zrealizowany w wydaniu max!!!

Przejechałyśmy całe polskie wybrzeże Bałtyku od niemieckiej granicy do granicy z Rosją!!! Ok 800 km. Hurraaaaa!


Na tę cześć robimy sobie wyborne, świeże espresso na plaży i zażywamy kąpieli w chłodnych wodach Bałtyku :) Wdajemy się też w pogawędkę z innymi rowerzystami, z których jeden, Pan Marek z Krakowa, oferuje nam podwózkę w drodze powrotnej. Dziękujemy uprzejmie, nie chcemy głowy zawracać, a poza tym - dojedziemy przecież same.





Szkoda nam było schodzić z plaży więc zabawiłyśmy tam trochę. W końcu jednak czas było wracać.

W drodze powrotnej zatrzymałyśmy się na Górze Pirata, żeby zobaczyć widok na obie strony Mierzei Wiślanej. Udało się nawet dobrze uchwycić na zdjęciu Frombork widziany na drugim brzegu Zalewu Wiślanego. 





Gdy dojechałyśmy do Krynicy Morskiej było już dość późno, my dosyć zmęczone, a na niebie zaczęły się kłębić burzowe chmury. Nie wyglądało to dobrze i osłabiało nasze morale... 

W końcu przyszła koza do woza! Pan Marek zostawił nam numer telefonu na wypadek, gdybyśmy się jednak zdecydowały przyjąć jego pomoc i postanowiłyśmy z tego skorzystać. Tylko Wiola zdecydowała ambitnie dopedałować do bazy. Przyjechała na kemping już po zmroku. Dzielna dziewczyna!

A my dojechałyśmy autem do Stegny, gdzie Pan Marek z rodziną stacjonował i resztę, 10 km, dojechałyśmy już same :)




 Dziękujemy Panie Marku! 

I nastał dzień powrotu. Jeszcze wspólnie pojechałyśmy do rezerwatu Łacha na prawym brzegu Wisły przy ujściu do morza.  Jest tam rezerwat ptactwa wodnego, ale nic szczególnego nie udało nam się zaobserwować (albo się nie znam). 










Po przepłynięciu Wisły rozstałyśmy się. Dziewczyny miały jeszcze dużo czasu do swojego pociągu do domu i wybierały się na lewy brzeg Wisły. Mnie natomiast zależało, żeby w miarę wcześnie dojechać do Wejherowa. Przejeżdżając przez Gdańsk znów udokumentowałam swój pobyt ;)





W Wejherowie, dzięki uprzejmości Ewy, rozpoczęłyśmy z Wiolą naszą rowerową przygodę. Po rejsie po Mazurach i spływie Marózką zatrzymałyśmy się u Ewy na nocleg. Tu zostawiłam swój samochód i pojechałyśmy do Szczecina i dalej do Świnoujścia. Ale o tym pisałam w pierwszym odcinku

Teraz wracałam do Ewy na spotkanie towarzyskie. A o poranku wyruszyłam w drogę powrotną do domu i tak skończyła się nasza druga wyprawa rowerowa.


PODSUMOWANIE

Bardzo się cieszę, że przejechałam tę trasę! Prawie 800 kilometrów. Zajęło nam to 16 dni. W tym czasie były jednak piesze wędrówki Parkami Narodowymi, zwiedzanie wielu miejsc jazda bez napinki. Taki mamy styl, tak lubimy. Uwielbiam spanie na dziko i poczucie wolności z tym związane. Nad morzem było z tym trochę trudno.

Bałtyk pokazał mi swoje najpiękniejsze oblicze, jakiego się po nim nawet nie spodziewałam! Najpiękniejsze odcinki to wg mnie:

1. Między Darłówkiem a Jarosławcem

2. Między Mrzeżynem a Kołobrzegiem

3. Mierzeja Wiślana

Poza odcinkami "rowerowymi" wiele pięknych miejsc jest na trasie, jak choćby okolice Smołdzina czy wydmy w Łebie. 

Jednak w moim osobistym rankingu ta trasa jest znacznie niżej niż Green Velo (znam trasę od Przemyśla do Białegostoku). Z moją duszą lepiej współgrają sielskie, spokojne krajobrazy kresów wschodnich, brak dużych zatłoczonych ośrodków turystycznych na trasie i absolutnie wyjątkowa, cudowna życzliwość tamtejszych ludzi. 

Nad Bałtykiem trzeba się liczyć z tym, że często jest się na ruchu kolizyjnym z wczasowiczami, przez kurorty przejeżdża się z trudem i bardzo dużo komercji jest po drodze. Myślę, że znacznie lepiej przejechać tę trasę poza wakacjami. To może uczynić wielką różnicę. My nie miałyśmy tej możliwości, bo tylko wakacje wchodziły w grę.

W sierpniu 2021 przejechałam z grupką 800 km właśnie wspomnianej trasy Green Velo. O tym, jak niewiarygodnie serdecznie zostaliśmy tam przyjęci, jak miłe były nasze doświadczenia będę wkrótce pisała. Jeśli chcielibyście poczytać - zachęcam do obserwowania mojego bloga , a także polubienia fanpage'a na Facebooku. Mam też profil na Instagramie, ale od niedawna i rowerowo tam jeszcze(!) nie działam.

Bardzo dziękuję za uwagę i wiele miłych słów.

Pozostałe zdjęcia

 

THE END

4 komentarze:

  1. Mierzei zazdroszczę. W sumie Bałtyk znam dość słabo, ale widzę, że akurat tą fajniejszą część ;)
    Czekam w takim razie na kolejne opowieści!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba teraz przez chwilę kajakami się zajmę :)
      A na Mierzeję naprawdę warto. Wycieczka do ujścia Wisły, przejażdżka (najlepiej rowerami) samą Mierzeją - fajne tereny do aktywnego wypoczynku.
      Bałtyk znam bardzo mało. Bardzo. Teraz dopiero trochę zobaczyłam. Wcześniej byłam tylko we Władysławowie i Łebie. No i w prehistorii (studia) w Międzyzdrojach.

      Usuń
  2. Brawo dziewczyny! My kręciliśmy w tym roku cały Hel do Gdańska. czyli od Rzucewa jechaliśmy tą samą trasą co Wy - zgadzam się fajna i malownicza. Brakuje tylko miejsc gdzie można coś zjeść po drodze, bez wydawania całego budżetu wyprawy na jedną pizzę i piwo ;)

    Mierzeję znam z poprzednich lat. Ogólnie świetna trasa - rozważcie okolice Elbląg, Tolkmicko, Frombork - jak dla mnie bajka. A infrastruktura rowerowa też niezła.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za podpowiedź! Muszę powiedzieć, że te wschodnie i północno-wschodnie tereny przyciągają mnie jak magnes! Uwielbiam te krajobrazy, ludzi i ogólnie klimat tych miejsc. Oby życia i zdrowia starczyło na wszystko, co mi się marzy!

      Usuń