Następne dwa dni naszej izraelskiej przygody spędziłyśmy wędrując po pustynnych szlakach Makteszu Ramon w okolicy campingu Be'erot.
Pierwsza całodzienna wycieczka prowadziła przez Mount Ardon (722 m n.p.m.) - ok. 16 km, 400 m podejścia (i zejścia, oczywiście). Trasa stanowiła zgrabną pętelkę różnymi kolorami szlaków - zaczęłyśmy czarnym, potem był zielony, na szczyt weszłyśmy niebieskim i nim zeszłyśmy idąc w pewnym momencie wąską skalną półką (bałam się!) a potem bardzo stromym zejściem. Kolor szlaku zmieniłyśmy jeszcze dwa razy - najpierw na czarny i w ostatnim etapie na zielony, prowadzący do Be'erot.
Posługiwałyśmy się darmowymi mapkami szlaków, które dostałyśmy na kempingu (są też w informacjach turystycznych), nasza pętla jest dość oczywista, gdy się na nią spojrzy.
Oto nasz cel wędrówki widziany o wschodzie słońca z otwartego namiotu.
I ruszamy!
Miejsce, gdzie można rozbić namiot za darmo, oprócz kibelka z ciekawą "wodą do spuszczania" nie ma tam jednak nic!
Po popasie i sesji zdjęciowej wędrujemy dalej.
Reszta zdjęć z tego dnia jest w tym miejscu
Drugiego dnia naszym celem była Ammonite Wall czyli Ściana Amonitów.
Wyszłyśmy z campingu czarnym szlakiem w kierunku Mt Saharonim i po ok 3 km doszłyśmy do parkingu na skrzyżowaniu szlaków i szutrowych dróg, którymi przyjechał tłum turystów wieloma autokarami. Skręciłyśmy w prawo w zielony szlak doliną Wadi Geranim. Gdy byłyśmy mniej więcej w połowie doliny przejeżdżający koło nas pusty autokar zatrzymał się i kierowca zaproponował podwózkę do drogi 40. Trochę szkoda nam (a szczególnie Wioli) było tej ślicznej doliny, ale zdecydowałyśmy się skorzystać z propozycji.
Po przejściu na drugą stronę drogi nr 40 poszłyśmy czerwonym szlakiem ostro podchodzącym pod górę aż do przełęczy, z której podziwiałyśmy piękną okolicę i wijącą się drogę 40, a potem równie ostro schodzącym do doliny.
Tak doszłyśmy do Ściany Amonitów, które bardzo zaskoczyły mnie wielkością! Niektóre dochodziły do pół metra średnicy!!
Po tej atrakcji przysiadłyśmy w cieniu skał na kawę i małe co nieco, a potem poszłyśmy dalej czerwonym szlakiem narodowym do miejsca, gdzie zbliża się do niego szlak niebieski i nim cztery z nas wróciły do drogi nr 40, a Pati i Ania poszły dalej szlakiem czerwonym w długą trasę, zdobyły jakiś szczyt albo przełęcz i dookoła wróciły już o zmroku na kemping. Ale zanim się rozstałyśmy urządziłyśmy sobie małą sesję zdjęciową na uroczym pagórku z krzaczkiem.
Po dojściu do tej naszej "życiodajnej arterii" nr 40 podzieliłyśmy się na dwie pary i zaczęłyśmy łapać stopa z kierunku Mitzpe Ramon chcąc dojechać do miejsca zwanego The Carpentery czyli mniej więcej Stolarni. Nie wiedziałyśmy dokładnie, czego tam się mamy spodziewać, ale ponoć warto...
Basia i Wiola stanęły pierwsze, Wandzia i ja kilkaset metrów dalej.
Chwilę trwało, zanim coś złapałyśmy (25-30 min.), ale niemal w tym samym momencie.
Przy czym nasza para niewątpliwie atrakcyjniejszym pojazdem! Chwilę się zawahałam, zanim wyciągnęłam kciuk widząc radiowóz, ale na szczęście zrobiłam to i miły policjant po służbie zawiózł nas na samo miejsce :)
W potem weszłyśmy "do stolarni", w której porozrzucanych było tyle "drewna", że wystarczyłoby na palenie w kominku na parę lat... gdyby tylko nie były one bazaltową skałą! ;)
W pobliżu natomiast była kolejna atrakcja, o której nawet nie wiedziałyśmy, a która zrobiła na mnie niesłychane wrażenie!!!
Szlak kolorowych piasków, a właściwie skał.
To było coś niesłychanego i pięknego!!! Zobaczcie próbki - po więcej zapraszam do galerii
A potem znów autostop - tym razem zmieściłyśmy się wszystkie - do początku szlaku i 5 km marszu tą samą trasą co pierwszego dnia do campingu.
Na miejscu byłyśmy już po zmroku, a Pati i Ania dotarły jeszcze pół godz. po nas.
Wspaniałych wrażeń tego dnia nie brakowało, co uczciłyśmy kieliszeczkiem żołądkowej gorzkiej!
Link do galerii z wycieczki na Mt Ardon
Link do galerii z drugiego dnia
C.d.n.
Bardzo ciekawe zdjęcia z tej pustyni. Musiało być bardzo gorąco. Nie wiedziałam że pustynia może być tak różnorodna.
OdpowiedzUsuńNie było jakoś strasznie gorąco. Natomiast cudownie ciepło - tak!
UsuńA to zawsze cieszy, gdy się z zimy trafi na letnie temperatury.
Ale nocą to jednak lata nie było - po zachodzie słońca było naprawdę zimno, a nad ranem ok 5 stopni.
Od czasu pustyni Negew byłam jeszcze na dwóch innych - Wadi Rum w Jordanii i na Saharze w Maroku - każda inna i każda zachwycająca!