czwartek, 21 czerwca 2018

3. Izrael 30.01-6.02.2018 Pustynia Negew - Czerwony Kanion, rafa koralowa i camping Be'erot



Tego dnia opuściłyśmy kemping Be'erot i wyruszyłyśmy w stronę Czerwonego Kanionu.
Bardzo miło  wspominamy to miejsce i szczerze polecamy!
Kilka słów o nim...


Kemping Be'erot leży na dnie Makteszu Ramon, 5 km od drogi nr 40. Trzeba wysiąść w tym miejscu
30°35'39.8"N 34°53'10.9"E (jest przystanek) i pójść dobrze widoczną drogą szutrową. Można nią także dojechać na miejsce, jeśli się wypożyczyło samochód i wydaje mi się, że każdym się przejedzie, nie musi być terenowy.




Można też dojść do kempingu innymi okolicznymi drogami i szlakami.
Współrzędne dla kempingu to: 30°37'14.2"N 34°55'12.1"E
Kemping jest obszerny, ma dużo miejsca na rozbicie namiotów, wiele zadaszonych miejsc biwakowych, ubikacje, prysznice, dużą kuchnię gazową.
Wszystko porządne i czyściutkie - co chwilę obsługa jeździ meleksami, zbierają śmiecie, opróżniają kosze, sprzątają.
I do tego ta niewielka, jak na Izrael, cena - 16 szekli (~16 zł) za noc/os)!
Można także spać w dużym hangarze pokrytym materacami, ale wtedy cena jest wyższa (nie wiem jednak jaka). Zdjęcie jest z innego kempingu, ale miejsce wygląda bardzo podobnie.
Jedynym minusem, który jednak jest także plusem!, jest brak wifi :)
Na miejscu jest niewielki kiosk i automaty z napojami (które były wyłączone podczas naszego pobytu). Ale raczej do jedzenia tam nic nie ma. Jakieś batoniki może.







Jak wspomniałam - my tego poranka opuściłyśmy to miejsce. Wyruszyłyśmy z naszymi garbami z zamiarem dojechania do Czerwonego Kanionu leżącego ok. 15-20 km przed Ejlatem przy bardzo mało uczęszczanej drodze nr 12.
Plecaki miałyśmy wciąż ciężkie więc miałyśmy nadzieję, że pojawią się jacyś wybawcy i zabiorą nas, albo chociaż nasze toboły, swoimi samochodami.


I rzeczywiście wkrótce nadjechał samochód z Chińczykami, ale zmieściła się do niego tylko Basia ze swoim dobytkiem oraz udało się upchnąć jeszcze tylko jeden plecak dodatkowo - Ani. Najcięższy ze wszystkich! Gdy kierowca pomagał wynieść z auta bagaże, chwyciwszy go omal się nie przewrócił, zaskoczony jego ciężarem. A potem z trudem zarzucił go sobie na plecy ledwie utrzymując równowagę i kazał sobie robić zdjęcia!!! :) Cienkie bolki z tych Chińczyków!



Po chwili nadjechali kolejni Chińczycy i wsiadłam ja i udało się upchnąć 2 dodatkowe plecaki. 
Nic innego już nie nadjechało i tylko biedna Pati dotaszczyła swój tobół na plecach. 


Nie wiedziałyśmy czy będzie jakiś kursowy autobus, którym pojedziemy więc na wszelki wypadek machałyśmy na wszystkie, które nadjeżdżały. I wkrótce zatrzymał się - jak się okazało, wycieczkowy autokar. Uprzejmy kierowca nie wziął od nas kasy, za to dał hasło do wifi, a my te kilkadziesiąt minut skwapliwie wykorzystałyśmy!
Niestety po 50 km kierowca skręcał w drogę nr 13 i musiałyśmy wysiąść...


Szczęście nas jednak nie opuszczało i wkrótce zatrzymał nam się inny kierowca autokaru, którym dojechałyśmy do początku drogi nr 12, bo tym razem my w nią skręcałyśmy.




Tu już nie było tak łatwo, auta pojawiały się sporadycznie, miałyśmy czas na uwiecznianie naszego autostopowego wizerunku.
W tym miejscu, jak nam powiedziano, nie miałyśmy już szans tego dnia na publiczną komunikację więc cała nasza nadzieja była w wyciągniętym kciuku :)


Wreszcie zatrzymał się samochód i uprzejmy młody chłopak zabrał cztery z nas (z pięcioma plecakami) na samo miejsce (29°40'11.7"N 34°52'13.1"E), z którego zostało nam do przejścia czerwonym szlakiem (szutrowa droga) ok. 1-2 km.
Natomiast Pati i Wiola dojechały z kilkoma przesiadkami sporo później. Nie czekając na nie podzieliłyśmy się na pary i po kolei wyruszyłyśmy na szlak, żeby zdążyć przed zmrokiem.
Pierwsza para, czyli Basia i ja przeszłyśmy szlak najpierw dnem kanionu (zielony), a potem wróciłyśmy górą (czarnym, niebieskim, zielonym) podziwiając go z innej perspektywy. 
Wejścia z ukrycia pilnował straszny smok, którego wypatrzyłam sprytnie! Miał co najmniej 30 cm długości!





















Wiele zdjęć z kanionu (szczególnie te ze mną) są Basi.

Na niewielkim polu biwakowym w pobliżu wejścia do Kanionu zostałyśmy na noc (29°40'47.7"N 34°52'30.5"E). Jest ono darmowe, ale nie ma tu zupełnie żadnej infrastruktury, nawet kibelka (pobliskie osłonięte wgłębienie jest pełne papierzaków ;) ) 
Potem dołączyła do nas para młodych ludzi z Polski i razem paliliśmy ognisko.





Rano po śniadaniu doszłyśmy do drogi nr 12 z zamiarem dojechania w pobliże egipskiej granicy w Ejlacie, żeby popływać w Morzu Czerwonym i podziwiać rafę koralową.
Spodziewałyśmy się kłopotów, bo to był szabat. Na tej drodze żadnej komunikacji publicznej!
Ruch był znikomy, a jeśli już pojawił się jakiś samochód - skręcał do Kanionu.
W pewnym momencie grupka ludzi przyjechała taksówką i kierowca zaproponował nam podwózkę. Cena nas jednak odstraszyła - 150 szekli za kurs do miasta i odmówiłyśmy.  Ale facet nie dawał za wygraną i co rusz spuszczał z tonu. Gdy doszedł do 80 szekli wykazałyśmy wreszcie zainteresowanie. Ale nas interesował kurs na plażę przy Egipcie - ok. 8 km dalej. 
Ostatecznie negocjacje zakończyły się na 110 szeklach za kurs na plażę czterech z nas i zabraniu wszystkich naszych plecaków.
Zostałyśmy we dwie z Anią. Czekałyśmy trochę, ale potem miałyśmy niebywałe szczęście, bo kobitka, która nam się zatrzymała jechała z dwójką małych dzieci do oceanarium pół km od miejsca, w którym były dziewczyny. Nie była to całkiem łatwa podróż, przynajmniej dla Ani, bo to ona musiała się wcisnąć pomiędzy dwa dziecięce foteliki na tylnej kanapie, a miejsca było tak mało, że dopiero po kilku minutach prób jej się to udało!






A potem to już tylko pławienie się w ciepłej wodzie i podglądanie rybek! 












A gdy już się napływałyśmy, napatrzyłyśmy i nacieszyłyśmy wzięłyśmy prysznic (jest ogólnodostępny), zrobiłyśmy zapasy wody i poszłyśmy na autobus linii 16 (w przeciwną stronę 15), którym za 4,20 dojechałyśmy na dworzec autobusowy.
Stamtąd zaś autobusem 390 pojechałyśmy za 14,50 do kibucu Elifaz. Znajduje się on przy drodze prowadzącej do bramy Parku Timna i prowadzi kemping. Spędzimy w nim następne dwie noce, dnie poświęcając na trekking po szlakach Parku.
Zdrówko na powodzenie planu! ;)







Zdjęcia z Czerwonego Kanionu
Zdjęcia z rafy koralowej


Zapraszam wkrótce! :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz