sobota, 1 czerwca 2019

2. Islandia 6-17.08.2018 Hveravellir, Kerlingarfjöll, Landmannahellir.


 


Po śniadaniu idziemy zwiedzać okolicę kempingu.
Widać tu na każdym kroku, że ziemia żyje! Co rusz coś paruje, dymi, bulgocze, tryska - dzieje się!





























Jak już naszwendaliśmy się do syta ruszyliśmy dalej, bo przed nami był zaplanowany przez Hanię trekking do górach Kerlingarfjöll, o których nic wcześniej nie słyszałam, jechałam więc z wielką ciekawością.
Po drodze niespodziewanie natknęliśmy się na ładny wodospad Gýgjarfoss.






 
Zanim jeszcze dotarliśmy do w góry Kerlingarfjöll musieliśmy zatrzymywać się wielokrotnie, bo okolica zachwycała, szczególnie głębokie, barwne kaniony rzek! 












A gdy już zbliżyliśmy się do naszego celu i z daleka zobaczyliśmy okolicę wiedzieliśmy, że czeka nas nadzwyczajna atrakcja!










Zostawiliśmy auto na parkingu i ruszyliśmy w trasę podekscytowani. Popatrzcie, czego doświadczyliśmy, co widzieliśmy... zostawiam Was samych na chwilę, nie będę przeszkadzać gadaniem ;)


























































Taki właśnie był ten dzień - nieziemski... księżycowy... czarodziejski
Zachwycający!!!
To dla mnie czołówka islandzkich krajobrazów.
I tylko żal mi było niepomiernie, że te barwy nie błyszczały w pięknym słońcu, nabierając szlachetności. Ale to może dobrze, bo chyba nie udźwignęłabym tyle piękna na raz?! hi hi

Oto wyrysowana przez Hanię trasa naszego trekkingu.

Nocleg rozważaliśmy na pobliskim kempingu, ale po sprawdzeniu cen i infrastruktury postanowiliśmy pojechać dalej, zbliżając się do atrakcji następnego dnia. I to było doskonałe posunięcie! Bo zamiast noclegu w kiepskiej pogodzie i zimnie (wysokość), na którym do kuchni i łazienki trzeba byłoby iść kawał drogi  za rzekę i zapłacić za to 2500 ISK (~90 zł) mieliśmy piękny, ciepły wieczór, kuchnię i sanitariaty na rzut beretem i to  w cenie 1500 ISK (~53 zł), a jak się okazało, w tej cenie była jeszcze kąpiel w basenach termalnych należących do obiektu. Kąpiel jednak odłożyliśmy do rana i po kolacji poszliśmy spać z nadzieją na słoneczną pogodę, którą wywróżyliśmy sobie z pięknego o zachodzie słońca nieba.




 Tutaj cała trasa tego dnia

A tutaj pozostałe zdjęcia

Poranek wstał rzeczywiście piękny!
Po śniadaniu postanowiłyśmy skorzystać z oferty i pomoczyłyśmy się w basenie z pięknym, rozległym widokiem. Przy okazji dowiedziałyśmy się, że w tym ośrodku pracuje wielu Polaków. To zresztą nic specjalnie zaskakującego - stanowimy bowiem prawie 4% ludności tego kraju!




Zrelaksowane wsiadłyśmy do samochodu i pojechaliśmy dalej. Dzisiejszy plan zakładał powolne przemieszczenie się na nocleg w pobliże moich wymarzonych Gór Tęczowych (Landmannalaugar) z wieloma przystankami po drodze. 
Pierwszym był punkt widokowy na Heklę - najwyższy czynny wulkan wyspy - i rozlewisko rzeki Þjórsá (~Pjorsa), najdłuższej na Islandii.







Kolejnym miejscem, do którego zmierzaliśmy było stanowisko archeologiczne z najstarszym ponoć domem na Islandii, Stöng. Nie wiem dlaczego spodziewaliśmy się zobaczyć tam stary, zarośnięty trawą domek? Zapewne w złym stanie, może w całkowitej ruinie... ale coś przypominającego dom. W każdym razie, gdy zobaczyliśmy przykryte czerwoną blachą stanowisko archeologiczne poczuliśmy jakiś zawód. W każdym razie ja na pewno, czego objawem jest to, że nawet nie zrobiłam zdjęcia z zewnątrz tej konstrukcji. Ciekawiej to wyglądało w środku.
Oczywiście zdecydowanie doceniam wartość tego miejsca i polecam wszystkim pasjonatom archeologii, ale ja w tej dziedzinie jestem całkowitym ignorantem. 





Niepewni, czy to już wszystko, co tu warto zobaczyć wdaliśmy się w rozmowę z innymi turystami i dowiedzieliśmy się o innej pobliskiej atrakcji - ponoć prześlicznej dolince Gjáin. Pojechaliśmy tam zatem i nie żałowaliśmy - miejsce było urocze!!! Nie mieliśmy czasu na zejście na dół i dokładniejszą penetrację, ale z góry też się zachwyciliśmy!









Wtedy też mijaliśmy Heklę najbliżej


W końcu jednak trafiliśmy do trawiastego domku, czyli obejrzeliśmy wierną rekonstrukcję zabudowań wikingów w Þjóðveldisbærinn ("pjodweldisbaerinn"). Ponoć zalała je Hekla podczas  erupcji w 1104 roku, a zrekonstruowano ją w 1974 roku. Wnętrze zwiedziła tylko Hania i Mirek, ja pstryknęłam jedną słabą fotkę z rejonu kasy (1000 ISK ~ 30 zł). 

To chata mieszkalna





A to rekonstrukcja kapliczki




Potem był podwójny wodospad Hjálparfoss







Ostatnim odwiedzonym tego dnia miejscem, którego nazwę znam było jezioro Hnausapollur. Choć nie natknęłam się na taką informację, jestem przekonana, że znajduje się w kraterze dawnego wulkanu






I jeszcze trochę zdjęć z drogi na kemping.











Kemping Landmannahellir jest przepięknie położony w rozległej dolinie, jest cała niezbędna infrastruktura za przystępną cenę (mam chyba błąd w notatkach, ale sądzę, że na osobę wyszło nam ok. 45 zł). Bardzo blisko stąd do Gór Tęczowych, naszego celu na następny dzień, a nie ma tego strasznego tłoku z tamtejszego kempingu, który pokażę w kolejnej relacji.

Wieczór był przepiękny!!!













Trasa całego dnia autorstwa Hani

Komplet zdjęć z tego dnia.

Zapraszam na kolejną część opowieści o najbardziej wymarzonym przeze mnie miejscu.
Proszę też ponownie o pozostawienie śladu swoich odwiedzin w komentarzu :)



16 komentarzy:

  1. Zostawiam swój ślad odwiedzin :) a jak to czytam to mam ochotę też zostawić swój ślad na Islandii! :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za ślad tu i życzę śladu na Islandii! :D

      Usuń
  2. Och, Jolu, co za widoki, krajobrazy prawie jak z narodzin ziemi u zarania dziejów, jakie zestawienia, gorące źródła i płaty śniegu, nagie góry, gdzie nawet trawy, krzaków czy choćby drzewka nie ma; jestem zachwycona tą surową, daleką ziemią; z pewnością to ostatnie jezioro w wulkanie, świadczą o tym te "organy skalne", a jakie wodospady, kaniony; ciekawie budowane domy z kamienia, ogrodzenia, bo przykryte płatami darni, a tym samym zielone, wtopione w krajobraz; ciekawa jestem, jak żyją mieszkańcy, czym się zajmują, mieliście z nimi kontakt, są pola uprawne, pastwiska? bo jak na razie wydaje mi się, że ziemia jest bardzo niegościnna dla gospodarowania:-) czekam na następny odcinek o tej niezwykłej krainie; pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mario, czasem jakieś stadka pasących się owiec widywaliśmy, ale myślę, że ludzie tam żyją bardziej z rybołówstwa, a teraz coraz bardziej z turystyki.
      Mieszkaliśmy jedną noc za kempingu prowadzonym przez farmera (będzie o tym później).
      A kraina to chyba najdziwniejsza z tych, które odwiedziłam...

      Usuń
  3. Fantastycznie ,pięknie ..Wy tez fantastyczne i piękne i kreatywne..ach, ach..cóż tu dodać..piekny ten nasz świat:):)Super relacja..powędrowałam sobie z Wami..a co???:):

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda! Świat jest piękny, a islandzkie krajobrazy mocno niezwykłe!

      Usuń
  4. Wszędzie się gotuje, paruje, dymi- mam wrażenie że stamtąd już blisko do piekła ! Brrrr :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobrze, że uciekłam w porę, bo by mnie jeszcze wchłonęło... brrr ;)

      Usuń
  5. Dwa tygodnie temu wróciłam z 5ci dnoiwej objazdówki po Islandii . Myślałam, że widziałam wszystko. Po obejrzeniu tych zdjęć i przeczytaniu opisów, stwierdzam, że nie widziałam prawie nic. Dziękuję za wirtualną ,bardzo ciekawą i piękną podróż z Wami❣ Muszę tam wrócić ❣

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ciekawe byłoby takie porównanie... co widziałaś Ty, a co my? Na koniec podziel się tym, co widziałaś, ok?

      Usuń
  6. Pięknie. Nie mogę sam to przynajmniej skorzystam z tego wirtualnego spaceru jaki udostępniasz. Czuję całym sobą tą wolność, klimat.

    OdpowiedzUsuń
  7. Cudnie!! Czekam na relację z kolejnych dni:)

    OdpowiedzUsuń
  8. Brak słów! Jak świat jest różnorodny, piękny i żywy :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że umiesz to dostrzec i docenić, córeczko :)

      Usuń