![](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhsBXPg4NTjVN14gfcrWSIVZTD486JupI9upbB7MuNpf1lHuTUXmfUVwb53FZAPmqXD_nVGPbJbfOWbpwPKgFPq4K2LW03cVcDhEcereNF1HP9PkEYtxTJJSCLPxXVB73lNGpX0uvaUf3nm/s800-Ic42/zf%2525200%25252020%252520DSC_2576.jpg)
Tak jak pisałam w poprzednim odcinku Bożenka skręciła nogę. Noga bardzo spuchła, zsiniała i bolała.
Nieunikniona stała się wizyta u lekarza. Bożena wszystkie formalności załatwiła telefonicznie z pomocą przedstawiciela firmy ubezpieczeniowej, nam pozostało stawić się u lekarza w Bodo.
Po dopłynięciu odszukałyśmy przychodnię, dość szybko Bożenę przebadała pani doktor, która jednak, niepewna uszkodzeń, skierowała Bożenę do szpitala na RTG. Podjechałyśmy do niego ok. 2 km, zgłosiły do okienka, w którym powiedziano nam „proszę czekać”. Po pół godzinie nabrałyśmy przekonania, że czas oczekiwania będzie jeszcze długi. Zostawiłam więc Bożenę na poczekalni i wraz z Danielą, czekającą na nas w przyczepie na szpitalnym parkingu, pojechałam szukać kempingu w Bodo, którego współrzędne znalazłyśmy w necie.
Okazało się, że jest to plac przy stacji benzynowej. Ustawiłam przyczepę i weszłam do budynku dopełnić formalności.
![](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjHqdq7XGhQTzrM5-jjqvhUPjsLQYsYayyfboVqNSYyqCnMidfLhaJ3hg4Oui1ZpOA8agCWDPahoq-rA0LrAR4vgj5JH5FI1hlzKjE9wvkoPV_eA3gPgN3znMVOi3BNAlyqbRjozbnFrMhW/s800-Ic42/zd%252520DSC_2401.jpg)
Gdy energicznym krokiem wychodziłam na zewnątrz pośliznęłam się na metalowej kratce znajdującej się przed wejściem i po wykonaniu efektownego piruetu, upadając, uderzyłam szyją w metalowy pręt stojaka na gazety znajdującego się obok drzwi.
![](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEilJoG5yy4sSc2qavstZv_AkUl7DOvoLzY5e3Lg7Hy8i_h71ICMEACcw0GBpkKATEwMmzz__k31BeSbrjhnhtvYJb9id2TUhtm6kPTd7dCz4Op0rESSOuhTKBUuCK1cLyovZQn6vbnfw1jk/s800-Ic42/zd%252520DSC_2409.jpg)
Tankujący w pobliżu taksówkarz zapytał, czy potrzebuję pomocy... odpowiedziałam, że nie... po czym ocknęłam się, gdy grupa mężczyzn kładła mnie na ławce w barze znajdującym się w budynku stacji. Okazało się, że na kilka minut straciłam przytomność! Pierwszy raz w życiu (nie licząc omdlenia podczas I Komunii Św. 40 lat temu)!
Spokojnie posiedziałam z podniesionymi nogami, napiłam się wody i doszłam do siebie. Nie odczuwałam żadnych skutków tego incydentu więc po ok. pół godz. pojechałam z Danielą do Bożeny do szpitala. Okazało się, że nadal czeka.
Wykorzystując ten czas opowiedziałam jednemu z lekarzy co się wydarzyło przed chwilą i poprosiłam go o przebadanie mnie. Początkowo odsyłał mnie do przychodni, zgodnie z procedurami, ale w końcu sprawdził podstawowe odruchy, zaświecił latarką w oczy sprawdzając reakcję na światło i stwierdził, że jeśli do rana nie pojawią się nudności, ból głowy lub inne objawy wstrząśnienia mózgu, powinno być dobrze i mogę prowadzić bezpiecznie.
Boję się myśleć, jak ten incydent mógłby się skończyć, gdybym uderzyła inną częścią szyi, np. przodem lub tyłem... Mocno to wszystko przeżyłam...
W końcu i Bożenę przebadano dokładnie, nie stwierdzono złamania, obandażowano nogę, i zalecono jej oszczędzanie więc Bożena zakupiła kule i wreszcie ok. 23.00 pojechałyśmy do przyczepy.
Rano pospałyśmy trochę dłużej zakładając długą jazdę do wieczora. Zjadłyśmy śniadanie i zanim się w deszczu spakowałyśmy zrobiło się południe.
Norwegia żegnała nas swoim, doskonale nam znanym
![](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiXITfKNm0mHCSt3XiHGaB84XaXWUt7k0ifdJN7QKYFzsgCU_OnujL-v5RqbNT2-fBFxqcLTizxz_Qz0o2zQg4aylwxuDfvhfzmHgC3vl6zbaYT5p0gTOsBV6Y0pdYQH1D3AZd5PYoW_4g7/s800-Ic42/zf%2525200%2525202.jpg)
Żeby znaleźć się w nizinnej, szwedzkiej części Półwyspu Skandynawskiego trzeba było jeszcze pokonać ostatnie góry. Powoli, na dwójce, a chwilami nawet na jedynce, przetoczyłyśmy się przez nie, ale „przemęczone” sprzęgło zaczęło śmierdzieć więc po konsultacjach z moim mechanikiem dałam mu odpocząć i zrobiłam przerwę, którą wykorzystałyśmy na ugotowanie obiadu.
W końcu przekroczyłyśmy granicę i już bez problemów jechałyśmy dalej (droga nr 77 w Norwegii w Szwecji nosi nr 95)
![](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi2s4f7CyitBqPbc170ksQZB7biN21PoSXSut-vnHbhbFqzG5_ccGe8qTAuyf7mHfkIzp_Z5eMxbtAL6vXvKA2m7S_MNMrhBLo-Vu0Nmu_O7YBQQ2RE8dvoD8nQB8abErsGHbncuAua6fjr/s800-Ic42/zf%2525200%2525203%252520DSC_2430.jpg)
(zdjęcie podczas jazdy z samochodu)
Minęłyśmy kemping na kole podbiegunowym w Szwecji – sprawiał wrażenie wymarłego...
![](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiItwGm2WB4JK0LUg1bHIcyqxvA7Ix_fBaz0rDu6wkKM0p0-lyiPgCjaf4TJI6IST6zjozSm466IG3oxQmeIpFPvrWXcE7ikWrqhD_3uTZaNEX0YPEL-VrhZoE-B77mZneksvkajanPhR9Q/s800-Ic42/zf%2525200%2525208%252520DSC_2444.jpg)
Spotkałyśmy wreszcie wypatrywane bezskutecznie przez te wszystkie tygodnie łosie, a właściwie klępy
![](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh3HkjOneDszXlInhtnmdkj_0AFrlZjSWzXsFvrzV4CQnuH7wghG6wxSlnHr7CKvoJz4PN8Y4kS2V-fcz5dbz1nqBBZ0K7NJnVRs_Ptk3ADct3atkVUIqogEYhBYXGs_jiam1NAf2i2DL4R/s800-Ic42/zf%2525200%25252010%252520DSC_2465b.jpg)
i wiele reniferów.
![](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiuwSQjkuVj9Ww3DhWSLFgayKSv2CEDJWn0fU7RiKloHdzyaq_ta3ENvgWTMu4gGhhs2B2r-a1lkXbYlBBtGKB0H3hBXAZYy5Ka_pvECCmHrOjxVgKr8R41gn-QJ7ovw4hTanm-87efAytc/s800-Ic42/zf%2525200%25252013%252520DSC_2524.jpg)
W końcu po zachodzie słońca znalazłyśmy sobie miejsce noclegowe w małym, ładnym miasteczku koło kościoła.
![](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiLxUq6e3_uKq5PIffcQOldsoBN9rM1Y88Vv_2SYRVbk7L9upqHBtoDHUU7LLapL4hF3qpf9n-NlVc0HcI5AfkN8BqyKOMOm4ZN8oxzs_veU9BlrqGc7lK79n935IOc5u0UhhEcV3jogzmy/s800-Ic42/zf%2525200%25252014%252520DSC_2534.jpg)
![](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhHozcoJp1fkJJOy-ElnRtYpgJ51Fgam8MMHfpPu_Jvp7-Qt78UKpzds36zQ1eyU6dUITAAaQ2iAkrIb5RFZOdE09fMU5zVEzacINUr5XcNz_arO_hHxNaLT3AOyYg2R1_EJkY6S9hZ167I/s800-Ic42/zf%2525200%25252015%252520DSC_2537.jpg)
Zdjęcie kościoła zrobione zostało o poranku, który – jak widać – wstał piękny i nastroił nas bardzo optymistycznie. Wyruszyłyśmy więc w dalszą drogę szacując, czy uda nam się dojechać dziś w pobliże Sztokholmu, czy nie...
Wkrótce za tym ślicznym miasteczkiem wjechałyśmy na 18-kilometrowy odcinek remontowanej drogi wysypanej ostrym tłuczniem. Po przejechaniu ok. 3 km coś strzeliło. Gdy zdjęłam nogę z gazu, żeby powoli zatrzymać zestaw, strzeliło coś ponownie.
To co zobaczyłyśmy po wyjściu z samochodu podłamało nas mocno! W obu tylnych kołach były kapcie! Mam oczywiście dojazdówkę, ale jedną!
![](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh5-APc03-WcK0RJSRyJTM1VuwtAW-9cDssBdeFaNtjiSlKjF_pezrn0EeAb_UOku063TsbeOW9S2UPqTZ_RUqaitv2Ym0XP0Sj4soH_QW8_Pew-wayxIfwN_cXyNngIw94P80oEu3Jmt8h/s800-Ic42/zf%2525200%25252018%252520DSC_2571.jpg)
![](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjg3Ns6E4aaxVu3lTbiSHxJGHPooJQqtO2Xa3BBKscGB5NyEXzcYPgcbX5ueCF2F4JyDtV-Cld52Pq4e5FN5FYcM6vImWG_RCvVwFwKsByWqAnz-MjCArpk9ud06YO_rZzAtUCh2u7QeLUa/s800-Ic42/zf%2525200%25252019%252520DSC_2573.jpg)
![](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhsBXPg4NTjVN14gfcrWSIVZTD486JupI9upbB7MuNpf1lHuTUXmfUVwb53FZAPmqXD_nVGPbJbfOWbpwPKgFPq4K2LW03cVcDhEcereNF1HP9PkEYtxTJJSCLPxXVB73lNGpX0uvaUf3nm/s800-Ic42/zf%2525200%25252020%252520DSC_2576.jpg)
Cóż było robić?... Zadzwoniłam do ubezpieczyciela i trzeba było poczekać na lawetę. Oczekiwanie trwało 3 godziny, bo laweciarz jechał do nas 100 km.
I gdybym była facetem, być może potrafiłabym przewidzieć następne wypadki i im zapobiec, ale ja prosta baba jestem i związki przyczynowo-skutkowe w sprawach samochodowych widzę ewentualnie po, ale nie przed zdarzeniem...
Otóż laweciarz przyjechał, odpiął przyczepę i chciał wjechać na lawetę moim samochodem. Ale pod takim dużym kątem ciężko było wjechać – moje sprzęgło nie dawało rady. I tu powinnam natychmiast interweniować, żeby facet użył wciągarki! Ale on nie niepokojony przeze mnie dał ostro „po garach”, zawył jak wilk do księżyca i wjechał na lawetę.
Następnie podpiął przyczepę i takim zestawem pojechaliśmy 15 km do Arvidsjaur.
![](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj88K2oQHW7TPyWOp_Uj2_VzhLICkmU706Xw3MvPKpskyJFsDv5MNE3DGB8og6lEOEszrp42MzuTtZ8U5A0ErKoLW5R24LVGxfGgj1qcCgQyNPFB_DjjR7YqPfzLwrrO6cmF7Bt4BsxDe9W/s800-Ic42/zf%2525200%25252021%252520DSC_2584.jpg)
Tu musiałam zakupić 2 nowe opony, ponieważ w warsztacie powiedzieli mi, że nie da się jednej z nich naprawić, a i tak obie są łyse i do wymiany. Strasznie mnie to zdziwiło, bo przecież to były nowe opony! Kupione na wiosnę. I te z przodu, kupione w tym samym czasie wyglądały znacznie lepiej. No ale podobno przyczepa, obciążenie i niełatwe norweskie drogi mogły tak zadziałać na te tylne.
Ok! Kupiłam założyli je więc możemy jechać dalej. Tyle, że … nie możemy! Próbuję raz, drugi, trzeci i nic! Nie ruszam z miejsca.
Wciąż miałam nadzieję, że gdy odepnę przyczepę będę mogła jechać dalej – tak przecież mieliśmy kiedyś w skodzie. Nic z tego jednak... Samochód ani drgnął... Laweciarz spalił mi sprzęgło całkowicie!
Wyobrażacie sobie nasz stan ducha?! Przecież dziś miałyśmy być prawie w Sztokholmie! A tu czeka nas poważna naprawa. Każda godzina oczekiwania jest trudna, a co dopiero dzień, dwa...
W tym wszystkim znajdujemy pocieszenie – dobrze, że jesteśmy w warsztacie!
Idziemy do właściciela z prośbą o naprawę, a on nam na to – ok, dobrze, zajmę się tym poniedziałek, dziś już kończymy pracę!
Jest 16.45 w piątek, o 17.00 zamykają!
Proszę, żeby chociaż spojrzał na usterkę i zamówił części, ale odmawia, twierdząc, że o tej porze już nigdzie nie pracują i niczego nie zmieni złożenie zamówienia w poniedziałkowy poranek.
Przetransportował nasz zestaw na trawnik przed swoim warsztatem, zamknął zakład i odjechał.
![](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEijNW-uKGCrdVDz1wyHpvIf_S1fGu5Ku4PddUXtxn8dUnv60BiNl9MW06IQtGXhTlsQiMJAAGLEYRn2-tAKmFqraYldQIhLHG1NbEV6OHxepeQZuieCHBKBFIEqJ5MDsawUxD9DOZudy1Ll/s800-Ic42/zf%2525200%25252023%252520DSC_2596.jpg)
Wkrótce potem na niebie widzimy tęczę i stwierdzamy, że to na pewno dobry znak i wszystko będzie lepiej niż nam się teraz wydaje.
![](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjS8nWeSVBYLgi758AR2v3sd9ZEzm4NXigdxKn26L6Rp8AMhbHyH7GwyLgzPnnR3fhec8rj5Zm8jc-NalPUvk80QVIEVUvMy_Zmpu0XphckIWQ3LeaVnOAIWFWej6C1xD3uPVsF6azyYp4b/s800-Ic42/zf%2525200%25252022%252520DSC_2588.jpg)
Z tą nadzieją idziemy spać.
C.d.n.
Bardzo dobry wpis. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńDzięki Fabian! Pozdrawiam również :)
Usuń