wtorek, 26 maja 2015

Teneryfa 2015. Udało się!!!





*** Pamięci mojego męża... Myśl o tym, jak bardzo by się cieszył ze spędzenia kawałka zimy w tej ciepłej krainie nie opuszczała mnie ani na chwilę...

Udało się!!! 
Poleciałyśmy, spędziłyśmy czas (prawie) tak, jak chciałyśmy i... szczęśliwie wróciłyśmy!  Uznaję to za swój wielki sukces, choć dla młodszych to być może żadne bógwico :)
A więc świat się przede mną otwiera ;) :D Dam radę :D

Z czego ja się tak cieszę? Co świętuję?...

Po kolei...


W czerwcu Kuba napisał na Facebooku - Ryanair otwiera nowy kierunek na Teneryfę,  zazwyczaj to dobra okazja na tani lot.

Znalazłam towarzystwo na wspólny lot i byłam czujna cały dzień aż w końcu pojawiła się oferta!
Na Teneryfę i z powrotem 412 zł. I termin pasuje - dokładnie w czasie ferii zimowych. To dopiero będzie miło zamienić naszą zimę na afrykańskie klimaty!
Niestety, brak doświadczenia sprawił, że zapłata za lot wydłużyła się bardzo i dopiero po 2 godzinach i pomocy Kuby transakcja doszła do skutku, ale już za 560 zł. :/ Po czasie myślimy, że powodem problemów był limit, który miałam ustawiony na karcie.

No dobrze, ale lot to nie wszystko. Rozpoczęłyśmy analizę lokalnych atrakcji i obmyśliłyśmy koncepcję naszego wyjazdu. Wiadomo było, że nie lecimy tam leżeć na plaży, bo obie źle znosimy ten rodzaj "aktywności".
Okazało się, że Teneryfa obfituje w piękne, niezwykle malownicze i różnorodne góry. Przede wszystkim nasz priorytet - góry Anaga na wschodzie, góry Teno na zachodzie i oczywiście Pico del Teide - wulkan o wysokości 3 718 m.

Postanowiłyśmy poruszać się tam wypożyczonym samochodem, a dla zachowania jak największej wolności, mobilności i spontaniczności - spać w namiocie.

Na Teide wejdziemy w dwóch etapach, z noclegiem w schronisku Altavista.
Zaczęłam więc załatwiać formalności. To dla mnie duży stres, bo z moim mizernym angielskim wciąż mam wątpliwości, czy sobie poradzę...

Najpierw wypożyczyłam samochód. Potwierdzenie przyszło na mejla, wyglądało, że wszystko jest ok.
Potem zarezerwowałam nocleg w schronisku - bez rezerwacji (i opłacenia jej) spanie tam nie jest możliwe (tak mówią wszelkie ich regulaminy i tak mówił gospodarz na miejscu). Ciekawa jestem, czy rzeczywiście nocą wyrzuciliby na szlak zbłąkanego turystę?  


Najbardziej dumna jestem z załatwienia noclegów.
Po początkowej lekturze internetowej wiedziałam, że na Teneryfie są 2 czynne w zimie prywatne kempingi. Oba na południu, w fatalnej dla nas lokalizacji. Byłyśmy więc zdecydowane spać na dziko, aż natknęłam się gdzieś na informację, że istnieje na wyspie 19 miejsc biwakowych, czynnych cały rok, gdzie można nocować w namiocie. Są darmowe, ale trzeba mieć pozwolenie Rady Wyspy, do której wszystkie należą.
Internetowe informacje mówiły, że trzeba się udać do stolicy - Santa Cruz - pod wskazany adres i w ciągu kilku dni otrzymamy takie zezwolenie.
No tak! Dla nas to żadne rozwiązanie... :/

Znalazłam więc stronę tej Rady i napisałam do nich. W ciągu godziny dostałam odpowiedź, a w niej formularz do wypełnienia i adres, na który należy je odesłać. Po kliku dniach pozwolenia miałyśmy "w kieszeni".


Niedługo przed wyjazdem jeszcze rezerwacja parkingu w Modlinie i - stres! - odprawa on-line.

Wszystko zadziałało! Żadnych problemów!

Normalnie poczułam w sobie moc!  :jupi:
Służę radami, jakby co!

--------------------------------------------------------------------------------

A teraz przejdę do właściwej relacji. Ahoj przygodo!


O 10.30 wylatujemy z Modlina - w nocy napadało świeżego śniegu.


Jestem zafascynowana lotem (jak zawsze! :lol:), obserwuję uważnie to, co za oknem.

Mijamy Alpy... 




... wioski i miasta...






...kaniony rzek...



...
najwyższe góry kontynentalnej Portugalii Serra da Estrela, z najwyższym szczytem Torre (1993 m n.p.m) w śniegu. 



Ciekawie wyglądają  łańcuchy elektrowni wiatrowych biegnące wzdłuż każdej! górki w pewnej okolicy...



...i  potężne koła pól uprawnych, które z góry były widoczne w ogromnych ilościach  nad Hiszpanią i Portugalią? Ciągnęły się przez prawie godzinę.




W końcu nad Lizboną opuszczamy stały ląd - widać nawet znany, 17-kilometrowy most po prawej.




I w końcu widzimy Teneryfę!
Najpopularniejsze wczasowiska na południu:




Po wylądowaniu idziemy po samochód - czy wszystko zadziała?..
Okazało się, że to jest bardzo proste! Za chwilkę mamy swojego Citroena C-3 - skąd wiedzieli, że błękitny nam do oczu pasuje? ;)



Robimy mu obdukcję... 





... i wyruszamy po przygody!
Wiele nie nawojowałyśmy tego dnia. Podjechałyśmy tylko do będącego  w pobliżu lotniska El Medano, czyli raju dla wszelkich "wiatrolubnych" sportów



Potem skierowałyśmy się na północ. Tego dnia chciałyśmy tylko kupić sobie kartusz i pojechać na swój pierwszy nocleg za dnia, który wkrótce się kończył.
Okazało się, że sprawy potoczyły się inaczej. W Santa Cruz byłyśmy po 18.00 i sklep, gdzie można kartusze kupić jest już zamknięty. Odesłano nas do Decathlonu w La Lagunie, ale tam butli nie było. Wysłano nas do Liroy Marlin, ale tam się skończyły te z gwintem, a nasz palnik jest nakręcany... :/
Szukałyśmy jeszcze (za radą pracowników Liroy Marlin) w Auchan, ale ostatecznie, po tym wyczerpującym shoppingu, pojechałyśmy bez gazu i w całkowitych ciemnościach na poszukiwanie kempingu.

Jak się okazało ostatniego dnia, w El Medano byłyśmy o rzut beretem od kempingu Montana Roja, na którym mogłyśmy kupić kartusz...  :roll:

Zdjęcia z tego dnia: https://picasaweb.google.com/115132628360511080277/Teneryfa5022015

Cdn.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz