wtorek, 26 maja 2015

Tak to się zaczęło

Koniec roku wiele osób skłania do podsumowań...

Mnie ostatnio opanowała potrzeba podsumowania znacznie dłuższego czasu niż rok.

Odkąd nastały długie jesienne wieczory, moim ulubionym zajęciem,  ulubioną rozrywką stało się przeglądanie zdjęć. I nie te z pięknymi widokami, których w albumach mam większość, przykuwały moją uwagę, ale te, na których byliśmy my - mój mąż, ja, dzieci.

Zaczęło mi przeszkadzać, że muszę je wyłuskiwać spośród dziesiątek pięknych, ale bezosobowych. Postanowiłam je więc skopiować do oddzielnego albumu. Początkowo tylko te elektroniczne. Taki nasz skondensowany wizerunek zaskoczył mnie nieco i bardzo refleksyjnie nastroił.

Postanowiłam zeskanować te wywołane, starsze. To dużo pracy. Jeszcze jej nie skończyłam.

Ale chciałabym się podzielić z Wami niektórymi swoimi refleksjami, trochę opowiedzieć o tym, co się wydarzyło przez te wspólne lata, trochę powspominać.

Dziś dzień był trudniejszy niż inne, bo dziś Piotrek skończyłby 56 lat. Wiele młodszych osób pomyśli, że to nie takie krótkie życie, wiem, bo sama tak wielokrotnie myślałam, gdy byłam młodsza. Ale ta optyka bardzo się zmienia w życiu.
Dla mnie to stanowczo za mało. Teraz, kiedy dzieci się usamodzielniły (no, prawie ;)), mieliśmy zwiedzać świat, zdobywać szczyty. Taki był plan. Nie wyszło...


Najpierw mała anegdotka o najwcześniejszych początkach...

Poznaliśmy się w czerwcu zaproszeni (w celu wyswatania ) przez wspólnych znajomych. Zaiskrzyło :) Rozmawialiśmy m. in. o ulubionych sposobach spędzania wolnego czasu, w tym sporo o pływaniu.
Ale wkrótce Piotrek zamilkł na kilka miesięcy, podczas których ciężko chorowała, a w końcu zmarła jego mama.

Zadzwonił w listopadzie, było zimno i ponuro, a on zaproponował spotkanie na krytym basenie, a nie było to wtedy tak popularne, jak dzisiejsze aquaparki!

Przez całe życie śmialiśmy się z tego, że zanim się zdecydował na jakiś poważniejszy krok, musiał najpierw towar dokładnie obejrzeć! :lol:



Nieco później zdarzyła się ta historyjka:

Tak z miesiąc, półtora przed ślubem pytam Piotrka:
- A Ty się na pewno ze mną ożenisz? :kukacz:
Piotrek:
- No, wiadomo! :oczynoela:
Ja:
- A na pewno nie uciekniesz sprzed ołtarza? :kukacz:
Piotrek:
- No co Ty??? :oczynoela: O co Ci chodzi? :oczynoela:
Ja:
- No to kupmy sobie na spółkę malucha! Tylko już wtedy nie możesz się rozmyślić :lol:

Chodziło o to, że mój kolega z pracy doczekał się po latach przydziału (!) na nowego malucha, więc swojego ukochanego, wypieszczonego weterana chciał sprzedać w dobre ręce. Mi zaufał
A nam, jako absolwentom wyższych studiów przysługiwał "kredyt na zagospodarowanie". Jeden nie wystarczył, ale za dwa mogliśmy kupić kilkuletniego malucha!

Tak więc nie tyle ksiądz ani urzędnik USC nas połączył, co samochodzik! :D 




I jeszcze kilka zdjęć tytułem wstępu:

Tak to się zaczęło - wtedy jeszcze dubeltowo, czyli cywilnie:



i kościelnie:





I takie porównanie:




Przy okazji - zagłosujcie na nas  ;) http://machinaczasu.pl/340904/25-rocznica

Z życzeniami Wesołych Świąt dla wszystkich:




1 komentarz: