środa, 13 maja 2015

Cudze chwalicie swego nie znacie!



Podróże zagraniczne były dla nas wisienką na torcie!
Najwięcej jeździliśmy oczywiście po Polsce. Jak tylko pozwoliły pieniądze, czas i zdrowie, staraliśmy się pojechać na wakacjach gdzieś jeszcze, oprócz Bukowca i Bieszczadów.

Z takich większych podróży chronologicznie wymienię:


1992 – jadąc w odwiedziny do Piotrka brata w Wielkopolsce odwiedziliśmy wiele miejsc, spotykając się przy okazji z rodziną i przyjaciółmi. Był m.in. Mikołów, Nysa, Kędzierzyn-Koźle, Wałbrzych, Wrocław...

Zachowały się zdjęcia
z Parku Rozrywki w Chorzowie


Z zamku Książ – ale inaczej wyglądał, niż teraz, prawda?



Z zoo z Wrocławia


I z Pojezierza Lubuskiego.






1994 – W sierpniu pojechaliśmy w kilka rodzin (w tym moja siostra) do Krościenka.

Krościeńskie pingwiny


Byliśmy tam 2 tygodnie, było świetnie. Włóczyliśmy się po okolicy.




Ale opisać chciałabym tylko 1 dzień.
Otóż wybraliśmy się (sami) do Zakopanego. Oboje ostatni (i chyba jedyny) raz byliśmy tam w podstawówce. Wjechaliśmy sobie na Gubałówkę...


...tam pozjeżdżaliśmy trochę taką „rynną” (nie wiem, jak się to fachowo nazywa), potem połaziliśmy po targowisku i Krupówkach.
I w końcu postanowiliśmy zrealizować najważniejszy punkt programu na ten dzień.
Morskie Oko. Oboje pamiętaliśmy to miejsce jako ósmy cud świata, chcieliśmy pokazać je dzieciom.
Przyjeżdżamy na Łysą Polanę (ok 16.30, połowa sierpnia), a tam jakiś szlaban! I do tego zamknięty! O co chodzi?! Kto to otwiera?! Do kogo mamy się zwrócić?!
Jak to nikt nie otwiera?!
Proszę pana, my tu byliśmy i tam się wjeżdża! Jak to już nie! To niemożliwe!
Proszę pana, my tu z daleka, już późno, nie zdążymy na piechotę, niech nas pan wpuści!
Dzieci mamy małe, zależy nam, żeby im pokazać.
Nie?...
Baaardzoo pana prosiiimy...

Oczywiście się nie ugiął, drań jeden! :lol: :lol: :lol:

Pytamy woźniców ile kosztuje wjazd? Na naszą czwórkę 40 zł (a może 60? już nie jestem pewna). A my mamy wszystkiego 20 zł! A wziąłby nas pan za 10 zł (musimy coś zostawić sobie na wszelki wypadek)?
Pani, co pani sobie myśli?!

Ale my tak strasznie się na tę wycieczkę nastawiliśmy, że nie mogliśmy się pogodzić z jej „odwołaniem”.
Gdybyśmy wiedzieli, że teraz nie dojeżdża się do Włosienicy, od tego byśmy zaczęli dzień, a teraz dupa zbita! :/
No to chodźmy chociaż do Wodogrzmotów, może już coś będzie widać...
Idziemy powoli (4 i 6 lat), mija nas pierwszy zaprzęg. Jadą puste po turystów z góry.
Pytam, weźmie nas pan za dychę?
Nie!
No przecież jedzie pan pusto...
Nie!

Drugi – to samo,
Trzeci – wciąż próbuję, jak to ja. Bez skutku.
Minął nas piąty, może szósty?
Weźmie nas pan za dychę?
Nie.
Przejechał jakieś 100 m. Zatrzymał się i krzyknął:
- Tylko tych dziecek szkoda! Chodźcie!
I tym sposobem ok. 18.45 znaleźliśmy się nad Morskim Okiem.

Jest pięknie! Rozglądamy się, zachwycamy, robimy zdjęcia...



Ale i denerwujemy się – słońce już bardzo nisko, zaraz będzie ciemno. A w dół czeka nas piechotka.


(Miałam o tym nie pisać tak publicznie, choć zawsze o tym przy okazji opowiadamy, ale Agatka mi „kazała” )
Nagle Agatka mówi:
- Mamo, kupa. :lol:
Cóż zrobić? Idziemy do schroniska, a tam wołają 2,5zł!!! w 1994r! Rozbój!

Spędzamy nad Morskim Okiem 20 minut, w tym połowę w WC i kolejce do niego, zostawiamy 1/4 naszego budżetu i trzeba w pośpiechu schodzić na dół. Na szczęście całą drogę w wielkim tłumie, więc czuliśmy się raźniej. Nie przypominam sobie, żeby nasze dzieci, zaprawione w bojach, choć przez chwilę wyraziły jakieś niezadowolenie :)
Przy samochodzie byliśmy ok. 21.30. :D, w Krościenku przed 23.00.
Moja siostra do dziś mi wypomina ten stres, jaki wtedy przeżyła, martwiąc się, że coś nam się stało, skoro z dziećmi nie wróciliśmy 3 godz. po zmroku! :oops: Niestety, o telefonach komórkowych wtedy jeszcze nawet ptaszki nie ćwierkały!
A zdanie "Tylko tych dziecek szkoda!" weszło na stałe do naszego rodzinnego słownika.





1995 – 2 tygodnie we Władysławowie.

Pierwszy kontakt dzieci z morzem. Kąpaliśmy się, ale w Bałtyku to niespecjalna przyjemność :/
No chyba, że lato jest wybitnie upalne... A nie było :(

Za to trochę pozwiedzaliśmy okolicę, przepłynęliśmy się statkiem, byliśmy na Rozewiu, Helu, w Gdyni.



Za nami Błyskawica i Dar Pomorza



Aleśmy wtedy byli dresiarze!!! :lol:



Czekamy na "swój" statek






2001 - Wtedy to był fajny wypad! :D

Pojechaliśmy do Krakowa niezdecydowani, czy na 1, czy może na 2 dni, jeśli uda się zdobyć jakiś tani nocleg. Czas mieliśmy, tylko z kasą kiepsko :/
Udało się za 25 zł od osoby. Czyli 100 zł za wszystkich! Niby tanio, ale dla naszego budżetu masakra...
Szwendając się wieczorem po uliczkach narzekamy, że nikt z naszej licznej rodziny nie osiadł w Krakowie :/. Mamy bazę w tylu zakątkach Polski, a Kraków jest właściwie dla nas niedostępny. I dlaczego 3 rodziny mieszkają we Wrocławiu?
Po co?! :lol: Przecież wystarczyłaby jedna! :lol:

Moja ukochana Ciocia! Najlepsza z wszystkich Cioć!


…a może by tak pojechać do Wrocławia?... Dzieci go przecież nie znają, bo jak byliśmy tam jedyny raz to miały 2 i 4 latka. A ja do Wrocławia, gdzie studiowałam, zawsze na skrzydłach polecę z sentymentu chociażby. Jeden nocleg w Krakowie to podróż do Wrocławia i z powrotem!
Jak ta myśl się urodziła, zaczęła się gwałtownie rozrastać. Nie było odwrotu!
Rano dzwonię do Cioci:
- Ciociu, możemy do ciebie przyjechać?
- Jasne, bardzo się cieszę! Będę w domu za tydzień, bo pojutrze jadę do Opola.
- Ale my jesteśmy w połowie drogi...
- Ha ha, to pewnie, że przyjeżdżajcie, jeden dzień pogadamy, a potem zostawię wam klucze, porządzicie się sami!

Tak też się stało! Byliśmy trochę nieprzygotowani na taki pobyt, trzeba było bielizny dokupić, ale było cudnie!



Ogród Japoński w moim ulubionym Parku Szczytnickim




A na jeden dzień wyskoczyliśmy sobie jeszcze do Lubiąża:



Spędziliśmy tam wspaniały tydzień, bo zwiedziliśmy Wrocław i okolice, ale też spotkaliśmy się z wieloma krewnymi, zacieśniając rodzinne więzi!

2 komentarze:

  1. Jednak te tradycyjne zdjęcia mają moc 😀 Sympatyczna rodzinka. Też staramy się wywoływac bo to co na papierze nie zginie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja ciągle mam w planie wywołanie po kilka najważniejszych zdjęć z różnych okazji i - niestety... na planie się kończy... :/

      Usuń